Ten pokaz był jakby na przekór tradycji i wszystkiemu, co dzieje się wokół, bo to komedia romantyczna została wybrana na otwarcie najsłynniejszego festiwalu filmowego. „Leave One Day” to historia 40-latki, która po zwycięstwie w programie „Master Chief” razem ze swoim partnerem zakłada restaurację w Paryżu.
Jednak gdy jej ojciec zaczyna poważnie chorować na serce, Cecile wraca do rodzinnej miejscowości. Przez chwilę pomaga rodzicom w prowadzeniu hotelu i restauracji. Spotyka dawną miłość. A ma jeszcze jeden problem: jest w ciąży, choć nigdy nie chciała mieć dzieci.
„Sympatyczny film” – komentowali pierwsi widzowie. Na dodatek rozśpiewany, przynoszący nowe interpretacje znanych francuskich przebojów, m.in. tytułowego „Partir un jour” zespołu 2Be3. A jednocześnie jest w „Leave One Day” refleksja nad powrotem do przeszłości i swoich korzeni, nad poszukiwaniem własnej tożsamości i własnego świata. Jest opowieść o tolerancji, uczuciach, ambicjach. O życiowych spełnieniach i niespełnieniach.
Amelie Bonnin rozwinęła krótki projekt pod tym samym tytułem, za który cztery lata temu dostała Cezara. „Leave One Day” jest jej pierwszym filmem pełnometrażowym. I ogromnym sukcesem: po raz pierwszy w historii festiwal canneński otwiera debiut. Na dodatek kobiety. Dyrektor Thierry Fremaux ewidentnie chce udowodnić, że nie jest w kinie antyfeministą (co już mu zarzucano), ale też Cannes zaczęło dostrzegać potrzebę odświeżenia się.