Jeśli do 2 sierpnia limit nie zostanie podniesiony, rządowi Obamy zabraknie pieniędzy na spłatę odsetek od obligacji skarbu państwa. Mający większość w Izbie Reprezentantów republikanie są skłonni zgodzić się na podwyższenie wynoszącego obecnie aż 14,3 bln dol. limitu, ale w zamian żądają od Białego Domu ostrych cięć wydatków.
Deficyt budżetowy, który wynosi obecnie 1,4 bln dol., jest bowiem relatywnie na jednym z najwyższych poziomów od czasów drugiej wojny światowej.
Gorące polityczne negocjacje – prowadzone przez wiceprezydenta Joe Bidena – zostały jednak w czwartek zerwane przez republikańskiego lidera w Izbie Reprezentantów. Eric Cantor odrzucił bowiem forsowany przez demokratów pomysł podwyżki podatków dla korporacji i najbogatszych Amerykanów.
Republikanie studzą apetyt fiskusa, przekonując, że jakiekolwiek podwyżki podatków zaszkodziłyby kruchemu wzrostowi gospodarczemu. – Izba nie popiera takiej podwyżki. Poza tym nie sądzę, aby biorąc pod uwagę naszą obecną sytuację gospodarczą, był to dobry moment na podnoszenie podatków – przekonywał Cantor. Również inni republikanie ostrzegają, że prezydent musi wybierać: albo podwyżki podatków, albo porozumienie w sprawie podwyższenia limitu.
– Ci ludzie igrają z ogniem i narażają bardzo kruchą gospodarkę na ogromne ryzyko – tak postawę konserwatystów ocenił demokrata Chris Van Hollen.