Komisja Europejska w środę późnym wieczorem przedstawiła projekt budżetu UE na lata 2014 – 2020. Dla Polski są tam dobre wiadomości: około 80 mld euro unijnych funduszy z polityki spójności (w porównaniu z 69 mld euro w okresie 2007 – 2013), wzrost dopłat bezpośrednich dla naszych rolników o 30 euro do hektara (docelowo w 2020 r.) czy zwiększenie wydatków na unijną politykę sąsiedztwa, która pomaga m.in. ważnym strategicznie dla Polski sąsiadom zza wschodniej granicy.
Ale do realizacji tego pozytywnego scenariusza potrzebna jest jednomyślna zgoda wszystkich państw UE. Negocjacje będą trudne i potrwają wiele miesięcy. Dopiero w przyszłym roku okaże się, ile zostało z dobrych zamiarów Komisji. Jej szef Jose Barroso podkreślał, że bierze pod uwagę kryzys, i dlatego proponuje budżet "rozsądny i odpowiedzialny". Nie wszyscy jednak są tego samego zdania. Krytykują oczywiście płatnicy netto.
Jako pierwszy atak przypuścił Londyn. Już w środę wieczorem przedstawiciel rządu brytyjskiego nazwał propozycję KE "kompletnie nierealistyczną". Trochę zdziwiony był Barroso, pytany o to na konferencji prasowej. – Wygłaszanie takich opinii zaledwie po dwóch – trzech godzinach od zaakceptowania dokumentu nie jest ani poważne, ani wiarygodne – stwierdził szef KE.
Wczoraj zaatakowały kolejne stolice. – Propozycja jest rozczarowująca – stwierdził holenderski minister ds. europejskich Ben Knapen. Szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle wydał komunikat: "Komisja wyraźnie przekroczyła poziom wydatków, który byłby do zaakceptowania dla niemieckiego rządu". Jego zdaniem budżet wieloletni nie powinien przekraczać biliona euro. Do grona krytyków, którym nie podobają się zbyt duże wydatki, dołączyły Włochy.
Według propozycji KE wydatku miałyby w siedmioletnim okresie wynieść 1 bln 25 mld euro w zobowiązaniach. Krytycy twierdzą, że to realny (ponad inflację) wzrost o 5 proc. w porównaniu z obecnym poziomem 976 mld euro. Zdaniem komisarza Janusza Lewandowskiego – o 2,5 proc. – W cenach z 2011 roku obecny budżet to 1000 mld euro, a nowy – 1025 mld euro – wyjaśniał polski komisarz. Krytycy zarzucają też KE, że faktycznie budżet rośnie nawet o 7 proc., bo część wydatków, 68 mld euro, znalazła się poza rachunkiem budżetowym. KE argumentuje, że 45 procent tej kwoty i tak było wcześniej poza budżetem. A reszta to tylko gwarancje, które wcale nie muszą zostać użyte.