Nie sprawdzają się uspokajające wypowiedzi urzędników, że dług jest pod kontrolą i nie przekroczy w tym roku 25 proc. PKB. Opublikowane w piątek dane resortu finansów i urzędu statystycznego świadczą, że jeżeli białoruski dług będzie rósł w takim tempie jak w pierwszym półroczu, to na koniec roku przekroczy 60 proc. PKB.
Szczególnie niepokoi wysoka dynamika zadłużenia (83 proc. w pół roku). Urzędnicy tłumaczą to wzrostem kosztów obsługi zaciąganych za granicą pożyczek oraz emisją obligacji związaną z finansowaniem budowy pierwszej w kraju elektrowni atomowej. Cały dług zagraniczny Białorusi (państwa, banków i firm) wynosił na początek kwietnia 31,8 mld dol.
Obok galopującego zadłużenia na Białorusi galopują ceny, szczególnie towarów z importu. W pierwszym półroczu wzrosły średnio o 70 proc. To efekt trudności importerów w zakupie walut po kursie oficjalnym (czarnorynkowy był w piątek o 28 – 29 proc. wyższy od oficjalnego).
Rząd wydziela importerom waluty, ale tylko na najbardziej deficytowe towary, takie jak kasza gryczana, olej roślinny, ryż, ryby morskie, kawa i cukier. A to oznacza dalsze pustoszenie sklepów, tym bardziej że udział rodzimej produkcji wzrósł w I półroczu tylko o 0,5 proc. Obecnie Białorusini masowo wykupują cukier. Od sierpnia o 24 proc. drożeje gaz LPG na stacjach.
Ekonomiści nie spodziewają się też żadnych pozytywnych zmian po wyborze nowej prezes banku centralnego (NBB) Nadieżdy Jermakowej. – To będzie kontynuacja polityki ręcznego sterowania i dodruku pieniędzy – uważa Stanisław Bogdankiewicz, były prezes NBB.