W przypadku Włoch jeszcze jest nadzieja, że uda się uzyskać wsparcie parlamentu dla reform. W przypadku Grecji sytuacja powoli zaczyna się wymykać spod kontroli i coraz częściej powtarzane jest pytanie: nie czy, ale kiedy ten kraj ogłosi niewypłacalność. I jak się to odbędzie: łagodnie czy ostro?
Wiadomo już, że Grecy nie byli w stanie wprowadzić obiecanych reform i nie otrzymają kolejnej transzy w wysokości 8 mld euro, które miały im umożliwić obsługę zadłużenia we wrześniu. Ogłoszenie niewypłacalności będzie wstydliwym ewenementem w strefie euro, ale – jak przekonują ekonomiści, którym wierzy kanclerz Niemiec Angela Merkel – będzie to mniejszym złem, niż gdyby Grecja została ostatecznie wypchnięta ze strefy euro, ponieważ mogłoby to się stać niebezpiecznym ewenementem.
Fińskie ultimatum
Sytuację utrudnia jeszcze napięcie pomiędzy Grekami i Finami domagającymi się zabezpieczenia pieniędzy, które ten kraj miałby pożyczyć Grekom. Przy tym fiński pomysł spodobał się również Holendrom, Słowakom i Austriakom – z nimi ma w tym tygodniu rozmawiać minister finansów Niemiec Wolf- gang Schaeuble. – Nie wykluczam sytuacji, że w najbliższym czasie sytuacja na rynkach zmusi polityków. by zrobili coś, przed czym dotychczas się wzbraniali. W każdym razie nie sądzę, żeby politycy zgodzili się na upadek euro – mówi David Mackie, ekonomista amerykańskiego banku J.P. Morgan.
Nerwowi inwestorzy
Inwestorzy, którzy mają w swoich portfelach greckie obligacje, są w tej sytuacji coraz bardziej nerwowi. Dziesięciolatki miały we wtorek oprocentowanie na poziomie 19,46, dwulatki zaś 50,87, a w pewnym momencie nawet 51,61 proc.
219 mld euro pomocy miała otrzymać Grecja od EBC, MFW i KE