Jak w Rosji jest oceniany szczyt G8, który odbył się w Camp David?
Siergiej Markow: Pozytywnie. Uważam, że spotkanie było rzeczowe i treściwe. Przywódcy „ósemki" wreszcie mają co robić: walka z kryzysem w Europie wymaga wysiłku.
Na szczyt nie pojechał prezydent Władimir Putin. Gazety w Moskwie piszą, że w efekcie w Camp David nie poruszano kluczowych dla Rosji kwestii, np. w sprawie tarczy antyrakietowej w Europie czy uzgodnienia stanowisk dotyczących sytuacji w Syrii i Iranie. Czy posunięcie Putina nie było błędem?
Z doświadczenia wiem, że Putin popełnia mało błędów. Jego decyzja, by wysłać do USA premiera Dmitrija Miedwiediewa, była co prawda zaskoczeniem, ale rozumiem strategię. Putin najwyraźniej uznał, że obecne spotkanie z Barackiem Obamą nie miałoby większego znaczenia. W USA trwa kampania wyborcza. Obama jest od niej uzależniony, nie może podejmować samodzielnych decyzji. Chodzi też o rosyjskie priorytety w polityce zagranicznej. Putin chciałby najpierw spotkać się z przywódcami najbliższych partnerów gospodarczych naszego kraju: Białorusi, Kazachstanu czy Ukrainy. Na rozmowy o tarczy antyrakietowej, które muszą się odbyć w Waszyngtonie czy współpracy gospodarczej Rosji ze Stanami Zjednoczonymi, jeszcze przyjdzie czas.
Obama nie przyjedzie na wrześniowy szczyt Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) we Władywostoku. Nie uważa pan, że to odpowiedź na decyzję Putina?