Wzrost zadłużenia od początku roku był przede wszystkim efektem finansowania deficytu budżetu państwa, którego wykonanie po marcu sięgnęło ponad 65 proc. planu na cały rok (dla porównania, w 2011 r. było to 43 proc.). Łącznie z deficytem budżetu środków europejskich państwo musiało pożyczyć na ten cel ponad 27 mld zł.

Jeśli jednak spojrzeć na przyrost zadłużenia w pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku, okazuje się, że wzrosło ono aż o 30 mld zł, czyli znacznie więcej niż w I kw. tego roku. Resort finansów przyznaje, że w tym roku przyrost zadłużenia byłby o ponad 17 mld zł wyższy, gdyby nie znaczne umocnienie złotego od początku roku. Na koniec marca 2012 r. euro było tańsze o 25 gr niż na koniec ub.roku. W tym samym czasie w 2011 r. euro o kilka groszy zdrożało. Łącznie o 4,4 mld zł przyrost długu w tym roku ograniczyły też przychody z tytułu zarządzania płynnością sektora finansów publicznych (czyli nadwyżki, które na rachunku MF lokują np. samorządy) oraz przychody z prywatyzacji.

Udział długu zagranicznego w długu ogółem, po wzroście do 32 proc. na koniec 2011 r. w marcu tego roku spadło do 30,2 proc. - W marcu 2012 w środkach krajowych pula dostarczona nam na finansowanie długu przez inwestorów zagranicznych (163,6 mld ) była dwukrotnie wyższa niż w roku 2009 (81,8 mld) i trzykrotnie większa niż w roku 2008 (55,9 mld). Można to interpretować, jako wzrost zainteresowania naszym rynkiem i oczywiście równoległy wzrost zaufania – zauważa Piotr Soroczyński, były wiceminister finansów, obecnie główny ekonomista KUKE. Inwestorzy zagraniczni szczególnie interesują się naszymi papierami krajowymi. Kupili ich w pierwszym kwartale o ponad 9 mld zł więcej niż na koniec ub.roku. – To pokazuje, że zagranica nie ucieka od naszego długu.  Równoległy spadek nierezydentów w instrumentach zagranicznych to może być w części efekt kursowy – dodaje Soroczyński.