Dopadło nas ubóstwo

Coraz więcej Polaków robi zakupy w dyskontach i szuka tańszej odzieży, rośnie popularność lombardów. Biedniejemy

Publikacja: 21.08.2012 01:51

Dopadło nas ubóstwo

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Już trzech na czterech Polaków przynajmniej raz w miesiącu robi zakupy w dyskontach. Wartość sprzedaży rośnie w tych placówkach w tempie dwucyfrowym (w czerwcu o ponad 13 proc.), a w malutkich sklepach osiedlowych – maleje lub zatrzymała się na stałym poziomie. Powód? Dyskonty są tańsze, a mamy coraz mniej pieniędzy.

– Nikt nie lubi przepłacać, a każdy z nas chce jak najdłużej utrzymać swój standard życia. Kiedy płace realnie maleją, szukamy tańszych źródeł zaopatrzenia – tłumaczy ekonomistka prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH.

2,5 mln Polaków żyje w skrajnej biedzie, wynika z szacunków Głównego Urzędu Statystycznego

Rodziny zaczynają coraz mocniej odczuwać spadek dochodów. W lipcu siła nabywcza wynagrodzeń pracowników zatrudnionych w firmach, gdzie pracuje powyżej 10 osób, była niższa o 1,5 proc. niż rok temu.

– W lipcu fundusz płac zmniejszył się o blisko 0,5 mld zł w porównaniu z sytuacją sprzed roku. To musi mieć negatywny wpływ na konsumpcję, główny czynnik wzrostu PKB – podkreśla Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan.

Z kolei odsetek osób w gospodarstwach domowych o wydatkach poniżej granicy skrajnego ubóstwa już na koniec ubiegłego roku wzrósł o 1 pkt proc. w stosunku do roku 2010 i wyniósł 6,7 proc. populacji. Ekonomiści ostrzegają, że najgorsze dopiero przed nami: od jesieni, gdy zakończą się prace sezonowe, wzrośnie bezrobocie. Zdaniem analityków na koniec roku bez pracy może być co siódmy dorosły Polak.

Zubożenie powoduje, że  szukamy też tanich towarów w Internecie, gdzie kwitnie obrót przedmiotami z drugiej ręki. – Za 100 złotych w sklepie online z używanymi ubraniami można kupić nawet 10 sztuk odzieży i ubrać całą rodzinę – przekonuje Mateusz Kolbuch, który współprowadzi internetowy e-ciucholand.com. Na portalach handlują z kolei zwykli użytkownicy sieci. Sprzedają za kilkanaście złotych używane buty czy torebki. I bez problemów znajdują nabywców.

Także właściciele lombardów odczuwają falę zubożenia. Najpopularniejszym zastawem jest biżuteria oraz sprzęt elektroniczny, czasami zdarzają się także dzieła sztuki, samochody czy nawet nieruchomości, jak informuje przedstawiciel największej w kraju sieci lombardów – loombard.pl, do której należy obecnie ponad 200 placówek.

– Wiele osób zostało odciętych od możliwości zaciągnięcia kredytu w banku, nie chcą też korzystać z instytucji stosujących lichwiarskie oprocentowanie, więc trafiają do nas. Z miesiąca na miesiąc przybywa ich coraz więcej – mówi właściciel jednego z warszawskich lombardów.

Przynajmniej co czwarta zastawiona rzecz nie jest wykupywana przez właściciela. A są i takie lombardy, gdzie to nawet połowa.

Już trzech na czterech Polaków przynajmniej raz w miesiącu robi zakupy w dyskontach. Wartość sprzedaży rośnie w tych placówkach w tempie dwucyfrowym (w czerwcu o ponad 13 proc.), a w malutkich sklepach osiedlowych – maleje lub zatrzymała się na stałym poziomie. Powód? Dyskonty są tańsze, a mamy coraz mniej pieniędzy.

– Nikt nie lubi przepłacać, a każdy z nas chce jak najdłużej utrzymać swój standard życia. Kiedy płace realnie maleją, szukamy tańszych źródeł zaopatrzenia – tłumaczy ekonomistka prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH.

Finanse
Warren Buffett przejdzie na emeryturę. Ma go zastąpić Greg Abel
Finanse
Berkshire ze spadkiem zysków, rośnie za to góra gotówki
Finanse
Polacy niespecjalnie zadowoleni ze swojej sytuacji finansowej
Finanse
Norweski fundusz emerytalny z miliardową stratą
Finanse
TFI na zakupach, OFE wyprzedają polskie akcje