Doroczna konferencja MFW i Banku Światowego tym razem odbywająca się w Tokio, uważana za szczyt globalnych finansów zakończyła się wyjątkowo tarciami, a nie uładzonym komunikatem końcowym, który w tej sytuacji stracił na znaczeniu.
Świat jest nadal zagrożony kolejną recesją, chociaż ekonomiści nadal się spierają, co będzie jej bezpośrednim powodem czy tzw klif fiskalny, czyli nadmierne deficyty amerykańskie, które mogą automatycznie wymusić w USA drastyczne oszczędności, czy nieudolna polityka finansowa i brak zdecydowania co do najskuteczniejszych środków ratowania gospodarki w krajach strefy euro.
Są też sprawy,co do których zgadzają się wszyscy: światowa gospodarka zwalnia i nikt nie ma recepty jak to powstrzymać.
Zdaniem MFW jednak Europa poczyniła już kilka kroków w dobrym kierunku,które mogą spowodować,że światowy system finansowy stanie się bezpieczniejszy. Ale poluzowanie polityki pieniężnej w USA,to zagrożenie dla krajów rozwijających się - uważa brazylijski minister finansów, Guido Mantega. Jedno jest oczywiste, tym razem Azja nie jest w stanie pociągnąć światowej gospodarki. —Przyszedł czas, żeby wszyscy się podnieśli z ławek i pociągnęli świat wspólnie do przodu-mówił minister finansów Australii,Wayne Swan.
Wielka przemiana zaszła w samym MFW. Fundusz przestał już bezwzględnie naciskać na cięcia wydatków i gigantyczne oszczędności, nawet w takich krajach jak Grecja. Zdaniem dyrektor generalnej MFW, Christine Lagarde Grecja, tak samo jak Hiszpania powinny otrzymać od światowych wierzycieli więcej czasu na przywrócenie gospodarki do porządku. Grecy nie zareagowali na ten apel, bo powszechnie uważają, że stracili suwerenność w decyzjach dotyczących własnej gospodarki. Ale hiszpański minister finansów Luis de Guindos uważa,że nastawienie do jego kraju zmienia się na coraz bardziej pozytywne, nawet po ostatnim obniżeniu ratingu przez Standard&Poor's do poziomu o „oczko" przed śmieciowym.