50 proc. wzrostu cen miesięcznie to jednak tylko jedna z używanych w ekonomii definicji hiperinflacji. W literaturze przyjmuje się też inne progi, jak np. inflacja „trzycyfrowa" bądź wynosząca ponad 150 proc. w ujęciu rocznym.
Klasycznym przykładem błędów w polityce pieniężnej prowadzących do hiperinflacji są Niemcy po pierwszej wojnie światowej. Nastąpiło tam gwałtowne załamanie wartości marki. Miesięczna inflacja wyniosła w październiku 1923 r. 29 500 proc., a dziennie ceny rosły o 21 proc.
Kłopoty z podażą pieniądza
„W październiku 1923 roku w ambasadzie brytyjskiej w Berlinie zauważono, że liczba marek potrzebnych do zakupu jednego funta jest równa tej, która w jardach odzwierciedla odległość do Słońca. Dr Hjalmar Schacht, komisarz walutowy Niemiec, wyjaśniał, że pod koniec pierwszej wojny światowej teoretycznie można byłoby kupić 500 mld jajek za tę samą cenę, za którą pięć lat później można było dostać już tylko jedno. Po powrocie stabilizacji suma marek papierowych potrzebnych do zakupu jednej marki w złocie wynosiła dokładnie tyle, ile milimetrów kwadratowych mieści się w kilometrze kwadratowym (...). Lord D'Abernon, brytyjski ambasador w Berlinie, zauważył z pewnym rozbawieniem na jesieni 1923 r., że za funta trzeba płacić tyle marek, ile sekund minęło od narodzin Chrystusa" – czytamy w książce Adama Fergusona „Kiedy pieniądz umiera".
Kto stał za monetarną katastrofą w Niemczech? Głównie prezes Reichsbanku Rudolf Havenstein, ekonomista, który negował istnienie związku między podażą pieniądza oraz inflacją. Człowiek, który drukował marki jak szalony i pozwolił, by do tego procederu przyłączyły się władze lokalne, a nawet prywatne przedsiębiorstwa. Nie działał jednak w próżni. Jego poglądy były podzielane przez elitę kraju. Potężne lobby przemysłowe, na czele z Hugo Stinnesem, chciało, by marka była słaba (co wspomagało eksporterów), notorycznie oszukiwało państwo na podatkach i domagało się, by Reichsbank oraz rząd stale zapewniały mu pieniądze potrzebne do wypłaty wynagrodzeń pracownikom. Słabe rządy Republiki Weimarskiej łudziły się, że wzrost podaży pieniądza pozwoli im na zaspokojenie rosnących roszczeń socjalnych robotników i uniknięcie rewolucji komunistycznej. Swoje zrobiła też zagranica. Naciski Francji, by Niemcy spłaciły reparacje wojenne (na co autentycznie nie było ich stać) doprowadziły do francuskiej okupacji Zagłębia Ruhry, które mocno przyspieszyło tempo osuwania się Niemiec w gospodarczą przepaść. Był to czas, gdy chłopi na prowincji odmawiali sprzedawania płodów rolnych za marki, nazywając je „żydowskim konfetti z Berlina", a polska waluta (przed reformą Grabskiego również niestabilna) była uznawana przez Niemców za dużo pewniejszą od własnej.
Monetarne antyprzykłady
Niechlubny rekord hiperinflacji należy jednak do komunistycznych Węgier. W 1946 r. dzienna inflacja sięgnęła tam 207 proc., a miesięczna 41,9 trylionów proc. Część historyków uważa, że komuniści celowo wywołali taką inflację, by zniszczyć węgierską klasę średnią. Do osiągnięcia gigantycznej skali hiperinflacji przyczyniło się również zrabowanie przez Niemców w czasie wojny złota Węgierskiego Banku Narodowego.