Wartość produkcji przemysłowej w lipcu była o 6,3 proc. wyższa niż przed rokiem. To najsilniejsze przyspieszenie od początku ubiegłego roku. Pierwsze sygnały poprawy w przemyśle widać było już w poprzednim miesiącu, kiedy produkcja wzrosła o 3 proc. Teraz ekonomiści spodziewali się ponad 5-proc. dynamiki, ale dane okazały się jeszcze lepsze.
Ekonomiści podkreślają, że taki wystrzał to po części zasługa sprzyjającego producentom kalendarza (w lipcu dni roboczych było więcej niż w czerwcu i rok temu). Po wyeliminowaniu czynników sezonowych produkcja też wzrosła, ale już mniej – o 2,8 proc. – wobec 4,5 proc. w czerwcu.
– Dane wskazują jedynie na kontynuację, a nie na przyspieszenie ożywienia w przemyśle – podkreśla Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku.
Motorem dla przemysłu wciąż pozostają zamówienia eksportowe. Solidne wzrosty produkcji notują branża motoryzacyjna, meblarska i producenci urządzeń elektrycznych. Ale ruszyła też produkcja w branżach sprzedających głównie na rynku krajowym, m. in. w górnictwie, produkcji artykułów spożywczych czy wyrobów z papieru. – Oznacza to, że do popytu zewnętrznego, który był głównym motorem wzrostu polskiej produkcji w ostatnich miesiącach, dołącza również odbudowujący się powoli popyt wewnętrzny – mówi Krystian Jaworski, ekonomista Credit Agricole.
Największą niespodziankę sprawiła budowlanka. Choć ta branża wciąż jest w recesji – w lipcu produkcja spadła tam o ponad 5 proc. – to jeszcze w czerwcu spadek przekraczał aż 18 proc. A po wykluczeniu czynników sezonowych produkcja budowlana odnotowała drugi z kolei ok. 5-proc. wzrost.