Europa Środkowa miała stać się pomostem między Wschodem a Zachodem. Konkretnie między państwami starej Unii Europejskiej i Rosją. Ten scenariusz został zrealizowany tylko częściowo. Kraje naszego regionu coraz częściej ze sobą współpracują. Ale i ostro konkurują o pieniądze inwestorów.
W Estonii można kontrakty negocjować w saunie. Inwestorzy na Węgrzech – zwłaszcza sektor finansowy – przeżyli horror, kiedy rząd premiera Viktora Orbana realizował swoją populistyczną politykę.
Łotwa rośnie na lokalny, a być może i europejski raj podatkowy, wyczerpują się wykształcone kadry na Słowacji, bo „wyssała" je motoryzacja, Litwa rośnie na liczący się rynek zbytu.
A Łotysze, Litwini i Estończycy bardzo się denerwują, kiedy ich kraje są porównywane ze sobą. Dlaczego na przykład nie ze Szwecją czy Finlandią? – pytają.
Zaskakująco dużo ciepłych słów zarówno od przedsiębiorców, jak i ekonomistów można usłyszeć pod adresem... Białorusi. Przyznają oni, że wprawdzie system polityczny jest tam autorytarny, ale za to przepisy jasne. A pod wielkim znakiem zapytania stają teraz wszelkie inwestycje na Ukrainie, która stanęła na progu wojny domowej.