Daniele Romiti, prezes śmigłowcowego potentata AgustaWestland, zapytany, czy zdziwiła go wypowiedź papieża Franciszka, który zapowiedział włoskim mafiosom, że jeśli się nie zmienią, czeka ich piekło, odpowiada krótkim: Nie. I kończy dyskusję na ten temat.
O mafii na północy Włoch mówi się niechętnie albo wcale. Również wcale nie mówiono o niej w południowej Francji i Monako. Powszechnie uważano, że mafijne macki sięgają od południa do Rzymu, gdzie ponad jedna piąta, np. biznesu restauracyjnego, jest pod kontrolą najskuteczniejszej światowej organizacji przestępczości gospodarczej.
Te czasy już minęły. Włoska mafia właśnie jest podejrzewana o próbę zastrzelenia monakijki Helene Pastor, do której należą nieruchomości w południowej Francji o wartości 19 mld euro. A mafia właśnie uaktywniła się na francuskiej Riwierze i przejmuje najcenniejsze posiadłości. Jedyna wątpliwość, czy rzeczywiście była to mafia, polega na tym, że jak to jest możliwe, by mafia strzelała i nie była w stanie zabić na miejscu. Chyba że chciała tylko nastraszyć.
Europol wskazuje, że inwestorzy nie są narażeni na działalność włoskiej mafii. Pod warunkiem, że nie robią interesów nie tylko we Włoszech, ale także we Francji, Niemczech, USA, Kanadzie, Australii, RPA czy Szwajcarii
Europejski Urząd Policji Europol w raporcie pyta: Czy inwestorzy zagraniczni są narażeni na działalność włoskiej mafii? I odpowiada: Nie. Pod warunkiem, że nie będą inwestować nie tylko we Włoszech, ale i we Francji, USA, Kanadzie, Niemczech, Australii, Republice Południowej Afryki, nawet w Szwajcarii. Rozprzestrzenianie się organizacji po świecie to efekt coraz skuteczniejszych akcji policji – która na przemian jest bezradna i niesłychanie skuteczna – oraz włoskiego kryzysu finansowego.