Pierwszym poważnym sprawdzianem nastawienia inwestorów do polskiego rynku była środowa aukcja obligacji skarbowych. Resort finansów odkupił papiery za 6,17 mld zł, i sprzedał dwie serie obligacji pięcioletnich za 6,11 mld zł. Średnia rentowność oferowanych obligacji o stałym oprocentowaniu (3,25 proc.) wyniosła niespełna 3,2 proc. To o 0,2 pkt proc. mniej niż na poprzedniej aukcji w maju. Tak drogo (rentowność porusza się w kierunku odwrotnym do cen) resort finansów nie sprzedawał „pięciolatek" od kwietnia ubiegłego roku. To sugeruje, że „Belkagate", jak określa aferę podsłuchową z udziałem prezesa NBP Marka Belki część zachodnich komentatorów, nie podkopała zaufania inwestorów do Polski. W poniedziałek, gdy gracze mieli pierwszą okazję, by zareagować na opublikowane w weekend fragmenty kontrowersyjnej rozmowy Belki z ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem, wydawało się, że będzie inaczej. Złoty wyraźnie się osłabił, taniały polskie akcje i obligacje. Już we wtorek jednak po panice nie było śladu. Na GPW rozpoczęło się odbicie, a kurs złotego ustabilizował się „w okolicy" 4,14 za euro.
Większość analityków, z którymi rozmawiała „Rz", uważa, że rozmowa, w której Belka sugerował Sienkiewiczowi możliwość wsparcia rządu luźną polityką pieniężną w zamian za dymisję ówczesnego ministra finansów, kompromituje prezesa NBP. Mimo to stonowana reakcja inwestorów ich nie zaskoczyła.
– Polskie instytucje to nie jeden człowiek, więc długoterminowe efekty afery będą znikome – mówi „Rz" Per Hammerlund, analityk rynków wschodzących w szwedzkim banku SEB. – Sądzę, że Belka prędzej czy później poda się do dymisji, aby media mogły się skoncentrować na polityce pieniężnej, a nie na jego osobie. Im dłużej będzie z tym zwlekał, tym większa będzie na rynkach niepewność.
Podobnie konsekwencje zamieszania ocenia Timothy Ash, główny ekonomista ds. rynków wschodzących w Standard Banku w Londynie.
– Polska gospodarka jest dziś w dobrej kondycji: przyspiesza tempo wzrostu, inflacja pozostaje niska, finanse publiczne są dość solidne, a banki – zdrowe. To wszystko można częściowo tłumaczyć tym, jak Belka zarządzał NBP i polityką pieniężną. Paradoksalnie więc może się okazać, że Belka odniósł w ostatnich latach taki sukces, że nie jest dziś z perspektywy inwestorów niezastąpiony.