Gdyński Festiwal Polskich Filmów Fabularnych odbędzie się w tym roku w dniach 8–12 grudnia. Tylko w internecie. Wszyscy kinomani będą mogli obejrzeć, bez żadnych ograniczeń, spotkania z twórcami, część debat, gale inauguracji i zamknięcia festiwalu oraz transmisje koncertów.
Inaczej ma się rzecz z filmami. Trzeba mieć branżową akredytację, a i tak aż pięć z czternastu filmów ma być dostępnych tylko dla jurorów. Negocjacje trwają. Jako patron festiwalu będziemy szeroko omawiać konkurs główny, w którym znalazło się 14 tytułów, m.in. „Sweat" Magnusa von Horna rekomendowany przez festiwal w Cannes, nasz kandydat do Oskara „Śniegu już nigdy nie będzie" Małgorzaty Szumowskiej, „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" Jana Holoubka, niedawny zdobywca Złotej Żaby na Camerimage „Zieja" Roberta Glińskiego, „Jak najdalej stąd" Piotra Domalewskiego.
Po raz pierwszy o Złote Lwy będzie walczyć animacja – „Zabij to i wyjedź z tego miasta" Mariusza Wilczyńskiego. Będą też konkursy filmów mikrobudżetowych i krótkich. Te dwa ostatnie będą dostępne w całości, podobnie jak filmy z sekcji towarzyszących Polonica, Gdynia dzieciom, klasyka.
Gdyński festiwal był zawsze oblegany przez kinomanów, miał też swoje repliki w największych miastach kraju. W zeszłym roku przyciągnęło to łącznie 70 tys. widzów, dlatego ograniczenie w dostępie do pokazów wywołało protesty. „Żenada" – piszą internauci. „Przedstawiacie festiwal tak, jakby widzów miały czekać niesamowite emocje, a tymczasem pozostaje nam dostęp do... konferencji prasowych i debat o filmach, których nie mamy szansy zobaczyć". „Porażka. Trzeba było zorganizować festiwal normalnie, jak co roku, we wrześniu, kiedy kina były jeszcze otwarte".
Sprawa nie jest prosta.