Mały bohater "Sztuczek" Andrzeja Jakimowskiego wierzy, że mężczyzna, który na dworcu w Wałbrzychu ma codziennie przesiadkę w podróży z pracy do domu, jest jego ojcem. Chce go odzyskać. Dziecięcymi sposobami zaklina rzeczywistość, by doprowadzić do spotkania rodziców.
Takie streszczenie przywodzi namyśl stereotypowe kino familijne. Jednak tak nie jest. Jakimowski zaczarowuje widza, subtelnie opowiada o najdelikatniejszych uczuciach i tęsknotach. Każdy kadr, każda scena tchnie tu prawdą, a jednocześnie film ma w sobie magię, jaką w kinie można spotkać bardzo rzadko. Przestaje być zwyczajnym obrazem obyczajowym, zamienia się w przypowieść o potrzebie miłości. Piękne, wrażliwe kino.
Wrażliwość - to słowo klucz do wielu tegorocznych filmów. Reżyserzy uciekają od polskiej rzeczywistości, za to z bardzo bliska przyglądają się człowiekowi. Bohaterami ich filmów stają się ludzie słabi, wyrzuceni na margines społeczeństwa.
Samotna starsza pani, która chce godnie odejść, ocalając stary dom -cząstkę swojego świata (niedoceniony przez jury film "Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej), chłopiec biegnący z Pomorza do Częstochowy w intencji chorej na raka matki ("Wszystko będzie dobrze" Tomasza Wiszniewskiego), mężczyzna uciekający po rodzinnej tragedii w Beskidy, "tam gdzie zawracają wrony" ("Wino truskawkowe" Dariusza Jabłońskiego), a nawet barwni mieszkańcy warszawskiej Pragi (świetny debiut Łukasza Palkowskiego "Rezerwat") -wszystkich ich łączy osobność, społeczne outsiderstwo.
Akcja filmów też toczy się z dala od wielkomiejskiego zgiełku i wielkich ambicji. Współczesność wdziera się na ekran jakby mimochodem. Gdy siostra głównego bohatera "Sztuczek" szuka pracy we włoskim przedsiębiorstwie albo gdy biegnącym do Częstochowy dzieckiem zaczynają się interesować szukające sensacji media. Zniknęła jednak z ekranu "czarnucha", która opanowała ostatnio filmy młodych twórców. Artyści coraz częściej szukają nadziei.