Koszmar wojny w Iraku

Rozmowa z Paulem Haggisem. Na polskie ekrany wchodzi film "W dolinie Elah" opowiadający o spustoszeniach, jakie czyni wojna w psychice młodych żołnierzy

Publikacja: 07.05.2008 20:11

Paul Haggis

Paul Haggis

Foto: Materiały Promocyjne

Rz: "W dolinie Elah" to film z intrygą kryminalną, a jednocześnie historia o cenie, jaką Amerykanie płacą za wojnę w Iraku. W ostatnim czasie pojawiło się na ekranie jeszcze kilka takich gorzkich filmów, wśród nich "Redacted" Briana de Palmy, "Standard Operating Procedure" Erola Morrisa, "Bitwa o Irak" Nicka Broomfielda. Przyszedł już czas rozliczeń?

Paul Haggis:

Artyści muszą trzymać rękę na pulsie, choć opowiadanie o toczącej się wojnie jest dzisiaj bardzo trudne. Kino nie ma, oczywiście, najmniejszej szansy, by wyprzedzić telewizję relacjonującą wydarzenia z Iraku niemal na okrągło. Dlatego przed twórcami stoi trudniejsze zadanie niż kiedyś, choćby w czasach Wietnamu. Nie wystarczy pokazywać obrazu wojny. Trzeba sięgać głębiej i mówić więcej niż media.

Co pan chciał przekazać, zaczynając pracę nad "W dolinie Elah"?

Przede wszystkim postanowiłem nie ferować wyroków. Wojna zawsze ma swoją cenę. W filmie nie pokazuję wybuchów ani walki. Opowiadam o zabójstwie w afekcie. Teoretycznie taki dramat może się wydarzyć zawsze i wszędzie. Ale próbuję widzom uzmysłowić, co kryje się za tą tragedią. Wysyłając do Iraku młodych żołnierzy, zmuszamy ich do patrzenia na porozrywane ciała, na zwłoki dzieci.

Chcąc nie chcąc, muszą te obrazy w sobie przetrawić i wziąć odpowiedzialność za to, czego są świadkami. A potem ci zrujnowani psychicznie chłopcy wracają do kraju. Niektórzy wymagają pomocy psychologicznej. Inni asymilują przeszłość i zostają w wojsku. Część z nich staje się wypranymi z uczuć maszynami czekającymi na rozkazy. Ale pamięci nie sposób zatrzeć. Może stąd bierze się największa od 30 lat liczba samobójstw popełnianych ostatnio w amerykańskiej armii.

Spustoszenia, jakie wojna czyni w ludzkiej psychice, pokazywano już nieraz. Interwencja w Iraku nie różni się pod tym względem od wojen, które znamy z historii.

Mój dziadek brał udział w pierwszej wojnie światowej, ojciec – w drugiej. Dorastałem wśród opowieści z linii frontu i wiem, że każda wojna jest brutalna. Ale to, co działo się w Iraku, było dla mnie szczególnie przerażające. Kiedyś bitwa była starciem dwóch armii. Dzisiaj obie strony dysponują bronią masowego rażenia, która niszczy olbrzymie tereny. Także zamieszkane przez cywilów. My, Amerykanie, też jesteśmy w innej sytuacji. W drugiej wojnie światowej walczyliśmy z nazizmem. Ratowaliśmy świat przed znienawidzonymi siłami, zabijaliśmy bestie. W Iraku nie ma wyraźnie zdefiniowanego, umundurowanego wroga. Poczucie strachu i niezrozumienia towarzyszy żołnierzom przez cały czas. Kiedy staramy się przyjrzeć tym, przeciw którym wytaczamy działa, widzimy zwykłych ludzi. Takich jak my. Proszę mi wierzyć, to straszne uczucie.

Co artyści mogą zrobić dla poborowych wracających z Iraku?

Rolą kina jest mówienie głośno o sprawach, o których politycy i rząd milczą. Ci zniszczeni i przeżarci przez wojnę żołnierze tego od nas oczekują. Mają dość półprawd, na jakie powołuje się George W. Bush, który w istocie uprawia ojczyźnianą propagandę. Scenariusz "W dolinie Elah" pisałem pod wpływem opowieści dwóch marines. Bardzo chcieli rozmawiać o tym, co przeżyli. Pokazywali mi zdjęcia dzieci bawiących się wśród oderwanych kończyn. Mówiąc, starali się oswoić traumę, której doświadczyli. Ale świat nie chce słuchać takich historii, bo są zbyt przerażające.

Mam wrażenie, że to się zmienia. Myślę nawet, że fala filmów o wojnie w Iraku pojawiła się na ekranach dość szybko.

Niektórzy mówią, że szybko, inni twierdzą, że zbyt długo trzeba było czekać. Jedni i drudzy mają słuszne argumenty. Sam zacząłem pracę nad "W dolinie..." na przełomie 2003 i 2004 roku. To nie był wtedy popularny temat. Bush cieszył się olbrzymim poparciem, na samochodach Amerykanie przylepiali naklejki "Popieram", a za zderzaki wsadzali małe narodowe flagi. Jak mantrę powtarzano hasło: "walka z terroryzmem". Tylko nikt nie wiedział, co to tak naprawdę znaczy. W tamtym czasie kwestionowanie sprawy, o którą walczyli "nasi chłopcy", wydawało się niestosowne. Ale przecież próbowaliśmy. Żaden artysta nie lubi, gdy ktoś odbiera mu prawo do zadawania pytań. A jako obywatele mamy obowiązek pytać o sens podejmowanych przez polityków działań. Bo prawdziwy patriotyzm rodzi się z wątpliwości. Amerykanie zawsze oskarżali Niemców o bierność w czasach Hitlera. Teraz przyszedł czas naszej próby. Wierzę, że zamiast wskazywać palcem na innych, uda nam się spojrzeć krytycznie na siebie. Dopiero wtedy będę w stanie uznać, że jesteśmy odpowiedzialnym narodem.

Rz: "W dolinie Elah" to film z intrygą kryminalną, a jednocześnie historia o cenie, jaką Amerykanie płacą za wojnę w Iraku. W ostatnim czasie pojawiło się na ekranie jeszcze kilka takich gorzkich filmów, wśród nich "Redacted" Briana de Palmy, "Standard Operating Procedure" Erola Morrisa, "Bitwa o Irak" Nicka Broomfielda. Przyszedł już czas rozliczeń?

Paul Haggis:

Pozostało 92% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów