Jako reżyser Lubaszenko często skupia się na humorystycznym portretowaniu półświatka.
Tak jest i tym razem. Mirka (Anna Przybylska po raz pierwszy w głównej roli) wywodzi się z szemranej praskiej rodziny. Jednak nie poszła w ślady ojca (Cezary Pazura) i dziadka (Edward Linde-Lubaszenko), którym życie upłynęło na włamach, rozbojach i cinkciarstwie. Skończyła prawo, ma szansę na karierę. Tyle że jest zmuszona do wzięcia udziału w przekręcie.
Kancelaria Pokrzywa i Łopian (Robert Gonera i Szymon Bobrowski) wraz z łasym na pieniądze ministrem (Krzysztof Kowalewski) zamierza doprowadzić do wyburzenia kamienicy, w której mieszka dziewczyna. Na odzyskanym placu chce postawić apartamentowiec.
Mirka jest pewna, że kryją się za tym szemrane interesy, więc zatrudnia się w kancelarii. A ponieważ do pracy przyjmują tam wyłącznie mężczyzn, Mirka staje się Mirosławem...
Z tej przebieranki, która powinna być głównym źródłem komizmu, nic nie wynika. Lubaszenko nie wykorzystuje pomysłu ani do gry płciowymi stereotypami, ani do gagów w stylu brytyjskich fars. Proponuje za to widzom zestaw pieprznych, szczeniackich dowcipów: Pokrzywa ląduje przyrodzeniem na kaktusie, praskie babcie myślą tylko o seksie, dziadek łyka polską viagrę, a pewna kobietka jest żywcem wyjęta z dowcipów o blondynkach.