Moda spod parasola

Janusz Sobolewski (1937 – 2009). Przykro, że nikt nie zauważył ani nie odnotował jego odejścia. I niejako czuję się w obowiązku – bo współpracowałam z Januszem Sobolewskim – żeby, choć z poślizgiem, wspomnieć jego osobę i pracę.

Publikacja: 23.03.2009 14:18

Autoportret, Warszawa, 1962 r

Autoportret, Warszawa, 1962 r

Foto: archiwum prywatne, Jan Janusz Sobolewski

Dlaczego dopiero teraz, skoro zmarł ponad miesiąc temu? Bo ktoś mi obiecał, że pożegnanie zamieści, ale się zagapił.

Był pionierem profesji, która w powojennym PRL-u nie istniała: fotografia mody. Oczywiście, zawsze ładne dziewczyny w fajnych ciuchach stanowiły łakomy obiekt dla fotografów, ale żeby tylko temu się poświęcić? Kto by się z tego utrzymał…

Janusz Sobolewski miał szczęście. Student filologii polskiej na początku lat 60., nie bardzo wiedział, co chce robić w przyszłości. Póki co, przesiadywał w kawiarni PIW-u na Foksal, funkcjonującej jako giełda pracy dla przedstawicieli wolnych zawodów. Tam właśnie dowiedział się, że nieopodal mieści się redakcja studenckiego pisma „ITD”.

Na łamy wystartował z… ulicy. Z pożyczonym aparatem i zerowym doświadczeniem na fotoreporterskim polu. Na zasadzie wolnego strzelca, bez stałego wynagrodzenia. I tak od 1961 roku zaczął regularnie publikować zdjęcia w tygodniku. „Zawodowy prestiż ponosiła umiejętność opatrzenia fotoreportażu własnym tekstem i podpisami”, wspominał. Nagrodą były coraz wyższe wierszówki, potem – pół etatu oraz przydziałowy Praktisix. W następnych latach dostał jeszcze ryczałt w periodyku „Sport dla wszystkich”, co pozwoliło mu skompletować lepszy sprzęt w komisach.

Posypały się nagrody, w tym – Dyplom Honorowy na World Press Photo (1964). Jednak największy wpływ na jego karierę miała współpraca z kwartalnikiem Biura Współpracy z Konsumentem „Opinia”. Jak na tamte czasy, luksus: ponad sto stron, w tym połowa kolorowych, druk lepszej jakości niż ogół prasy polskiej. Sobolewskiemu powierzono stanowisko szefa działu fotograficznego. Tam właśnie rozpoczęła się jego przygoda z modą.

Znów miał fart: zdobył pomieszczenie na pracownię. Cud! Wysoką suterenę wyposażył własnym sumptem, w reflektory i tła. Prymitywne i ubogie. Jak wówczas wszyscy fotografowie w demoludach, samodzielnie dociekał warsztatowych tajników. Najwięcej czasu zabrała mu… likwidacja cieni. To znaczy, znalezienie metody, żeby postać modelki nie rzucała na ścianę cienia. Podpowiedź znalazł w oku dziewczyny reklamującej eye liner w „Vogue”. Sposobem okazał się odbijający światło parasol!

Nieoceniony jako źródło wiedzy o pracy fotoreportera na Zachodzie okazał się też film Antonioniego „Powiększenie” (1967). Niestety, nawet najlepsze zdjęcie w druku zamieniało się w rozmazaną plamę. Broniły się tylko reprodukcje na okładkach i rozkładówkach. Mimo to Janusz Sobolewski wytrwał. Fotografował modę przez ponad 30 lat. Systematycznie współpracował z wieloma pismami, m.in. z „Przekrojem”, „Zwierciadłem”, „Modą”.

Właśnie dzięki kwartalnikowi „Moda” go poznałam. Asystowałam przy sesjach, pomagałam skompletować dodatki, zrobić modelkom makijaż itp. W biedzie lat 80. przydawało się nawet amatorskie wsparcie. A dla mnie, absolwentki warszawskiej ASP, dawało szansę na „niehańbiącą” (czytaj: poza oficjalnymi organami) pracę. Przy okazji uczyłam się patrzeć na modę i ją rozumieć.

Janusz miał oko. Widział formę w sposób rzeźbiarski, plastyczny – toteż łatwo porozumiewaliśmy się. W dodatku język polski nie był mu obcy ani poprawne maniery. Wyróżniał się też klasą. Uwielbiał baby, ale po pracy. Podczas sesji traktował je z dystansem i szacunkiem. Rzadko korzystał z amatorek, raczej zapraszał na sesje modelki „przećwiczone” przez Modę Polską. Wybierał inteligentne – bo sam należał do ludzi myślących. Miał zdecydowane poglądy. Nie znosił komuny, lecz nie przychodziło mu do głowy emigrować. Nie należał do frustratów, znał swą wartość i ograniczenia. Samotnik, latami kultywował własne rytuały. Wśród nich – codzienną kawę w barku przy Złotej. Na starość zrobił się odludkiem, podtrzymywał nieliczne stare przyjaźnie. Niestety, przy jego śmierci nie było nikogo.

[ramka][b]Fotografowanie mody jako osobna specjalizacja zaczęła się w latach międzywojennych. [/b]

Oto chronologicznie ułożona lista najsłynniejszych fotografów mody i ich zasługi w telegraficznym skrócie

[b]Edward Steichen (1879 – 1973)[/b] Uchwycił na zdjęciach ducha art déco. Ustawiał modelki w wymyślnych pozach, akcentując kanciastość sylwetki. Lubił dublowanie motywu – np. dwie kobiety, symetrycznie ustawione.

[b]Cecil Beaton (1904 – 1980)[/b] Fotograf rodziny królewskiej i ludzi z wyższych sfer, pokazywał modelki elegancko upozowane, w stylu glamour, oczywiście w studio. W tle – lustra, srebrzyste materie, celofany.

[b]Horst P. Horst (1906 – 1999)[/b] Pracował tylko we wnętrzach. Ustawiał modelki w statycznych pozach. Mistrz kontrastów światła i cienia. Najczęściej używał czterech spotów, czyli małych lamp o ostrym świetle.

[b]Norman Parkinson (1913 – 1990)[/b] Rewolucjonista fotografii mody. W latach 40. zaniechał pracy w studio. Zdynamizował ujęcia, wprowadził do zdjęć mody anegdotę. Wyrafinowanie plus poczuciem humoru.

[b]Richard Avedon (1923 – 2004)[/b] Jeden z pionierów fotografowania mody w plenerze miejskim. Narzucił modelkom „zwyczajne” zachowanie – kazał im tańczyć, skakać, moknąć w deszczu, palić papierosy. Zaniechał starannej charakteryzacji, podkreślał osobowość modelek.

[b]David Bailey (1938 – )[/b] Fotograf, który współtworzył młodzieżowy styl lat 60. Podkreślał swobodę i bezpretensjonalność młodej generacji. Jego dewiza: ciuch przyjacielem dziewczyny.

[b]Irving Penn (1917 – )[/b] Klasyk. Mistrz precyzji. Pracuje w studio. Stosuje gładkie, jasne tła; modelkę ustawia centralnie. Uzyskuje przez to efekty „rzeźbiarskie”. Sama szlachetność.

[b]Mario Testino (1954 –)[/b] Twórca portretowych „ikon” – seksownych, „wylizanych” wizerunków top-modelek i celebrities. Przywrócił staranną stylizację i takąż charakteryzację. Lubi dodać trochę tandety.

[b]Terry Richardson (1965 – )[/b] Zwany Marizem de Sade mody. Chętnie prowokuje. Zdjęcia wyposaża w ostry seksualny podtekst. Stara się nadać im niedbały, aestetyczny wygląd. W istocie ciężko pracuje na taki efekt. [/ramka]

Dlaczego dopiero teraz, skoro zmarł ponad miesiąc temu? Bo ktoś mi obiecał, że pożegnanie zamieści, ale się zagapił.

Był pionierem profesji, która w powojennym PRL-u nie istniała: fotografia mody. Oczywiście, zawsze ładne dziewczyny w fajnych ciuchach stanowiły łakomy obiekt dla fotografów, ale żeby tylko temu się poświęcić? Kto by się z tego utrzymał…

Pozostało 93% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów