Z pewnością został pobity rekord frekwencyjny imprezy z ubiegłego roku – 11 tysięcy widzów w Warszawie, za wcześnie jednak na dokładny wynik. Na dzień przed rozpoczęciem 9. Tygodnia Kina Hiszpańskiego zostały już tylko resztki biletów. Kinomani zostawiali za nie w kasach Muranowa, Kinoteki i Kino.Lab po kilkaset złotych, jakby kryzys nie istniał.
[srodtytul]Kobiety górą[/srodtytul]
Obejrzeliśmy 21 filmów: 11 fabuł, cztery dokumenty, klasyczny hiszpański dramat – nominowaną do Oscara „Rodzinę Tarantos” Francisca Roviry Belety z 1963 r. – oraz pięć krótkometrażówek. Dominowało kino obyczajowe, choć znalazło się miejsce także dla obrazu historycznego („13 róż” Emilia Martineza Lazaro), eseju filozoficzno-muzycznego („Cisza przed Bachem” Pere Portabelli), brawurowej komedii („Pod gwiazdami” Feliksa Viscarreta) i ubranej w ciekawą formę medytacji („W mieście Sylwii” Jose Luisa Guerina).
Jak co roku podziwialiśmy ciekawe postaci kobiece. Organizatorzy – Agencja Promocji Manana m.in. z Instytutem Cervantesa – wybrali na otwarcie „Siedem stołów bilardowych” Gracii Querejety, dramat z 2007 r. nagrodzony w San Sebastian za najlepszy scenariusz i rolę Blanki Portillo. Grające w nim także Amparo Baro i Maribel Verdu dostały statuetki Goi
– najważniejsze nagrody hiszpańskiego przemysłu filmowego. W opowieści o kobiecej solidarności i sile do działania w obliczu nieszczęścia w sytuacji, gdy życie osobiste wali się w gruzy, główna bohaterka Angela z pomocą dawnej kochanki ojca reaktywuje jego podupadły salon bilardowy.