[b]Zobacz [link=http://www.rp.pl/galeria/9146,1,318301.html" "target=_blank]galerię zdjęć z filmu[/link][/b]
Wnętrze jadącego szybko samochodu. Dwie dziewczynki, kobieta za kierownicą. Nagle, dla zabawy młodsza córka zakrywa matce oczy. Potem już tylko pisk opon, huk uderzenia, ciemność. I rozdzierający krzyk: "Mamo, mamo!"…
Śmierć jest dla kina wyzwaniem. Oczywiście nie ta z filmów akcji, gdzie życie nie ma wartości, zaś bohater jedną serią z karabinu potrafi wybić oddział wrogów. Widzów wzruszają opowieści, z którymi mogą się utożsamić. A większość z nas musiała przeżyć śmierć bliskiej osoby i potem nauczyć się dalej żyć.
Obrazy, jakie w kinie najgłębiej we mnie zapadły, pochodzą z "Niebieskiego" Krzysztofa Kieślowskiego i "Pokoju syna" Nanni Morettiego. Juliette Binoche, po stracie męża i dziecka, martwa za życia, niepotrafiąca nawet płakać. Wpatrzona w niebieskie paciorki wiszące w pustym pokoju córki. W domu, gdzie każda rzecz, każdy zakamarek boli i przypomina o bezsensie życia. W drugim filmie dramat włoskiego psychiatry, który stracił syna i teraz przeżywa wszelkie stadia buntu, rozpaczy, pogodzenia.
[srodtytul]Jak żyć od nowa[/srodtytul]