Reklama
Reklama

Prawdziwa historia Kota w Butach **

Francuscy animatorzy chcieli zachować ducha baśni Charles’a Perrault, a zarazem – zapatrzeni w „Shreka” – pobawić się formą klasycznej bajki. Powstał bałagan. „Prawdziwa historia Kota w Butach” jest chaotyczną mieszaniną stylów i konwencji.

Publikacja: 30.07.2009 16:09

W tym filmie kot nie tylko mówi, ale do tego slangiem...

W tym filmie kot nie tylko mówi, ale do tego slangiem...

Foto: kino świat

Dawno, dawno temu opowieść o Kocie w Butach prezentowała się następująco. Stary młynarz miał trzech synów. Najstarszym pozostawił młyn i majątek, a najmłodszy dostał kocura. Wygadany zwierzak, gdy tylko otrzymał od młynarczyka buty i torbę, pomógł mu zdobyć zamek, a także rękę pięknej królewny. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Twórcy Jerome Deschamps i Pascal Herold postanowili ten schemat uwspółcześnić. Dlatego w ich wersji kot nie tylko mówi, ale do tego slangiem. „Ja jestem kot kolo, co chodzi so solo” – podśpiewuje, dając przy okazji dowód, że autor dubbingu gustuje w częstochowskich rymach.

Niestety, nie tylko kot – osobliwe skrzyżowanie pirata z dachowcem – ma skłonność do irytującego mielenia jęzorem. Bohaterowie w ogóle mówią dużo i bez sensu, na siłę próbując rozśmieszyć widzów językowymi lapsusami lub odwołaniami do świata popkultury. Dużo również tańczą, ale ich pląsy – ze względu na brak płynności animacji – przypominają nerwowe podrygi.

Źle wypadło także mieszanie w jednej fabule motywów z komedii dell’arte, cyrku i teatru absurdu oraz bajek w rodzaju „Shreka”. Zamiast inteligentnego poszerzenia granic baśniowej konwencji autorzy „Prawdziwej historia Kota w Butach” ją rozsadzili.

Pułapką okazała się – po części – trójwymiarowa technologia – w której sfilmowano opowieść. Sprzyja ona bowiem realistycznemu obrazowaniu, pozostawiając niewiele miejsca na wyobraźnię. Tymczasem miszmasz Deschampsa i Herolda mógł być interesujący jako poetycka impresja, gdyby użyli animacji rysunkowej.

Reklama
Reklama

Eklektyzm sprawdził się natomiast w warstwie muzycznej. Utwory Wolfganga Amadeusza Mozarta, Georga FriedrichaHaendla i Jana Sebastiana Bacha w aranżacjach zespołu Moriarty są świetnym wprowadzeniem dzieci w świat muzyki klasycznej.

[i]Francja 2009, reż. Jerome Deschamps, Pascal Herold, w dubbingu wyst. Cezary Pazura, Borys Szyc, Piotr Fronczewski [/i]

Dawno, dawno temu opowieść o Kocie w Butach prezentowała się następująco. Stary młynarz miał trzech synów. Najstarszym pozostawił młyn i majątek, a najmłodszy dostał kocura. Wygadany zwierzak, gdy tylko otrzymał od młynarczyka buty i torbę, pomógł mu zdobyć zamek, a także rękę pięknej królewny. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

Twórcy Jerome Deschamps i Pascal Herold postanowili ten schemat uwspółcześnić. Dlatego w ich wersji kot nie tylko mówi, ale do tego slangiem. „Ja jestem kot kolo, co chodzi so solo” – podśpiewuje, dając przy okazji dowód, że autor dubbingu gustuje w częstochowskich rymach.

Reklama
Film
Marcin Dorociński, przeboje z Cannes i nie tylko
Film
Stare kino jest jak dobre wino i coraz popularniejsze
Film
Gdynia 2025: Holland, Machulski, Pasikowski i Smarzowski powalczą o Złote Lwy
Film
„Follemente. W tym szaleństwie jest metoda”, czyli randka w ciemno
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama