Wrocław, 1997. Do miasta zbliża się wielka powódź, trwa ewakuacja szpitali. Młody psychiatra Konstanty Grot (Borys Szyc) odprowadza do autobusu katatonicznego pacjenta, Pawła Płockiego (Grzegorz Wolf). Gdy autobus rusza, pacjent żegna lekarza charakterystycznym gestem – takim samym, jak zmarły niedawno ojciec doktora. Poruszony Kostek postanawia dowiedzieć się czegoś o Płockim, ale jego teczka z dokumentacją medyczną jest prawie pusta. Próba określenia tożsamości chorego spotyka się z obojętnością reszty personelu, próbującego ogarnąć wywołany powodzią chaos.
Falk oparł swą opowieść na prawdziwej historii. - To nie miał być film o powodzi 1997 roku. Nie sądzę, żeby w Polsce ktoś taki film nakręcił, bo nawet przy wykorzystaniu komputerów będzie za drogi. Ale tamta powódź podsunęła mi ciekawy pomysł. Ktoś mi powiedział, że czytał we wrocławskiej prasie historię ewakuacji jednego z tamtejszych szpitali, po której okazało się, że jakiś pacjent nie ma żadnych dokumentów. Nie wiem, jak się potoczyły losy tamtego człowieka, ale to była pewna inspiracja. Na kanwie tamtej historii opowiedziałem własną - mówi reżyser.