Kamera Arkadiusza Tomiaka podąża za osobą wypowiadającą ostatnie słowa dialogu. Zdarza się, że kogoś gwałtownie porzuca w maksymalnie intrygującym momencie, by niespodziewanie wrócić do tej postaci w całkowicie innym miejscu. Czasami okazuje się istotny nawet pozornie nic nieznaczący detal, który kilka scen później odegra ważną rolę.
Rozproszona, początkowo sprawiająca wrażenie nieopanowanego chaosu akcja zatacza pętlę, rodzi jedną całość. Ta quasi-altmanowska mozaika tworzy – rozgrywającą się w morderczym tempie (to zaleta!) – intrygującą opowieść o miłości, nienawiści, tęsknotach, zdradach, seksie, przemocy, a przede wszystkim o wszechobecnej samotności.
Każdy z bohaterów ma jakiś problem, stoją przed nim różne życiowe przeszkody. Gdy już wydaje im się, że właśnie udało się je pokonać, nie odczuwają z tego powodu żadnej ulgi. Wychodzą na tytułowe zero.
Zamierzona sztuczność konstrukcji fabularnej nie umniejsza dramatyzmu, poczucia ambiwalencji moralnej i braku jasnych wartości. Borowski przekonująco ukazuje prawdziwy brud i gorzki absurd życia w brutalnym ludzkim mrowisku. Udała mu się też rzecz niebywała. Pamiętamy każdą postać, mimo że aktorzy pojawiają się na ekranie na krótko. Choć większość obsadzono w zgodzie z ich dotychczasowym wizerunkiem, tworzą ciekawe, zapadające w pamięć kreacje. Bo mają co grać.
[i]Polska 2009, scen. i reż. Paweł Borowski, wyk. Robert Więckiewicz, Marian Dziędziel, Cezary Kosiński, Aleksandra Popławska, Roma Gąsiorowska, Andrzej Masztalerz, Bogdan Koca, Michał Tarkowski [/i]