Jaskinia zapomnianych snów w reżyserii Wernera Herzoga

"Jaskinia zapomnianych snów" Wernera Herzoga jest jego powrotem do dziecięcej fascynacji malarstwem naskalnym – pisze Monika Małkowska

Aktualizacja: 09.05.2011 14:45 Publikacja: 05.05.2011 23:08

"Jaskinia zapomnianych snów"

"Jaskinia zapomnianych snów"

Foto: against gravity

 

Jak określić "Jaskinię zapomnianych snów" Herzoga? Dokument, owszem. Ale jak zwykle u niemieckiego reżysera niestandardowe podejście do tematu nie pozwala traktować jego filmów jako "prawd obiektywnych".

Rejestracje Herzoga są gorące, nasycone emocjami. On nie udaje neutralnego przewodnika po zjawiskach dziwnych, strasznych, przekraczających powszechne zrozumienie. Przyznaje się do niewiedzy. Kiedy zaś w trakcie pracy zafascynuje go inne odkrycie, bez ceregieli podąża nowym tropem. Tak jak tym razem – po spenetrowaniu groty Chauveta skręca nagle ku rezerwatowi krokodyli w nadreńskiej elektrowni jądrowej. Odkrywa dwa okazy albinosów i wysnuwa karkołomne paralele między nimi a człowiekiem ery kamienia. Takie anaukowe, trącące absurdem podejście tworzy niebywałe napięcie w filmach autora "Stroszka".

Od dawna chciał się poczuć jak człowiek paleolitu. Twierdzi, że znalezisko w Lascaux skłoniło go do pierwszej w życiu pracy zarobkowej: w wieku 12 lat zatrudnił się jako podawacz piłek na korcie tenisowym, żeby kupić album z reprodukcjami. Do oryginałów nie dotarł... I nie dotrze – dzieła w Lascaux, zbyt tłumnie odwiedzane, zaczęły pleśnieć.

Aby podobny los nie spotkał odkrytych przed 17 laty malowideł w jaskini Chauveta, rząd francuski zakazał tam wstępu, poza nieliczną grupką upoważnionych. Stary lis Herzog użył fortelu – za wynagrodzenie wysokości 1 euro zatrudnił się jako dokumentalista z ramienia francuskiego Ministerstwa Kultury, dając szkołom wieczyste, nieodpłatne prawo do wyświetlania filmu w celach edukacyjnych. Dzięki temu pan Werner wraz z trzyosobową ekipą mogli zapuszczać się w zakamarki groty przez niecałe dwa miesiące, po cztery godziny dziennie. Spieszyli się. Ale szorstki, improwizacyjny styl narracji nie szkodzi filmowi. Tak powinno przebiegać nasze spotkanie z człowiekiem sprzed 32 – 30 tysięcy lat. Intuicyjnie.

Herzog powierzył sobie rolę komentatora. Oddaje też głos badaczom różnych profesji zatrudnionym przy jaskiniowym odkryciu. Poruszyła mnie wypowiedź naukowca-artysty szukającego analogii w postawie Aborygenów – dla nich malarstwo nie powstaje świadomie, jest robotą duchów wcielających się w ludzi. Zabawny jest też specjalista od woni, usiłujący wyniuchać najważniejsze zapachy przeszłości. Niestety, daremnie...

Co do artystycznego waloru jaskini – cudo! Nienaruszony od 20 tysięcy lat mikroklimat sprawił, że stalaktyty i stalagmity lśnią kryształkami minerałów jak pokryte biżuterią Svarowskiego. W takim otoczeniu znajdują się niemal realistyczne malowidła, wykonane sadzą, glinkami, krwią i innymi naturalnymi barwnikami zmieszanymi z tłuszczem zwierzęcym. Wizerunki 447 zwierząt, wśród których wyodrębniono 13 gatunków. Nosorożce, mamuty, lwy, żubry, renifery – to normalka. Pamiętajmy, była epoka lodowcowa. Dlatego najbardziej zaskakujące w tym zoologu są przedstawienia owadów (motyl?) i ptaków (sowa?). Czyżby mikroklimat?

Herzoga intryguje pomysł preanimacji – nakładających się wizerunków koni, nosorożców o ośmiu nogach. Sprawia to wrażenie świadomej imitacji gwałtownego ruchu. Dodatkowo efekt potęguje umieszczenie wyobrażeń zwierząt na pochyłej, ze swej natury "dynamicznej" ścianie.

Inna zagadka to kompozycja abstrakcyjna wykonana za pomocą odcisków wnętrza dłoni. Policzono – 92 stemple. Tuż przy wejściu. Potem pojedyncze odciski w głębi jaskini, przy innych obrazach. Wiadomo, że to ten sam człowiek. Szaman? Artysta? Przyjaciel?

– Niczego się po nich nie nauczyliśmy – kiedyś Picasso tak skomentował malowidła naskalne w Lascaux. Miał rację, dawno już padła teoria o postępie w sztuce. Co z innymi naukami?

Nadal niczego nie wiemy o praczłowieku, jego postrzeganiu siebie i świata – taki wniosek można wyciągnąć po obejrzeniu jaskini Chauveta. Poza jedną konstatacją: potrzeba twórcza tkwi w ludzkiej naturze. Jest pozarozumowym imperatywem, instynktem; także magią, wyrazem wiary. Jest wyrazem życia duchowego. Nawet w najtrudniejszych warunkach nie da się jej zagłuszyć. To, moim zdaniem, najważniejsze przesłanie "Jaskini zapomnianych snów".

Jak określić "Jaskinię zapomnianych snów" Herzoga? Dokument, owszem. Ale jak zwykle u niemieckiego reżysera niestandardowe podejście do tematu nie pozwala traktować jego filmów jako "prawd obiektywnych".

Rejestracje Herzoga są gorące, nasycone emocjami. On nie udaje neutralnego przewodnika po zjawiskach dziwnych, strasznych, przekraczających powszechne zrozumienie. Przyznaje się do niewiedzy. Kiedy zaś w trakcie pracy zafascynuje go inne odkrycie, bez ceregieli podąża nowym tropem. Tak jak tym razem – po spenetrowaniu groty Chauveta skręca nagle ku rezerwatowi krokodyli w nadreńskiej elektrowni jądrowej. Odkrywa dwa okazy albinosów i wysnuwa karkołomne paralele między nimi a człowiekiem ery kamienia. Takie anaukowe, trącące absurdem podejście tworzy niebywałe napięcie w filmach autora "Stroszka".

Pozostało 80% artykułu
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu
Film
Europejskie Nagrody Filmowe: „Emilia Perez” bierze wszystko
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
Harry Potter: The Exhibition – wystawa dla miłośników kultowej serii filmów