Czytaj też - Dwa światy, które mogą współistnieć
Czyżbyśmy rzeczywiście oglądali kilkuletniego Natana w momencie, kiedy jego włoska mama i meksykański – a z pochodzenia Maj – ojciec przyznają, że im nie wyszło i muszą się rozstać? Ale gdy reżyser snuje opowieść o wspólnej, być może pierwszej i ostatniej, wyprawie Jorge, Natana i dziadka Nestora do rybackiej wioski, przestaje nas to obchodzić.
Rubio wciąga nas w podróż od cywilizacji niemal do rajskich początków ludzkości. Najpierw wydaje nam się, że nie moglibyśmy żyć prawie ciągle na morzu, łowiąc i jedząc ryby. Ale po chwili marzymy o takiej prostocie egzystencji, samowystarczalności i wolności.
W porównaniu z postaciami „Nad morzem" my, widzowie, wydajemy się chomikami bezsensownie przebierającymi łapkami w kółku-kieracie. Pozostaje nam tylko zazdrościć ojcu i synowi, których wzajemna więź buduje się na naszych oczach, i podziwiać reżysera za umiar, z jakim nam pokazał to, co w życiu najważniejsze.
Dramat/dokument, Meksyk 2009, reż. Pedro Gonzalez Rubio, wyk. Jorge Machado, Natan Machado Palombini