I tu mała, acz niezwykle istotna uwaga techniczna – w zestawieniu nie bierzemy pod uwagę „Róży" i „W ciemności". Co prawda oba tytuły trafiły do powszechnej dystrybucji na początku 2012 r., ale z formalnego punktu widzenia swoje premiery miały oraz pełen tryb festiwalowy przeszły w roku ubiegłym.
Najlepszy film: „Obława" Marcina Krzyształowicza
Zapewne niewygodny dla wielu filmowców dowód na to, że można latami kręcić telenowele („Na Wspólnej"), a potem błysnąć dziełem światowej klasy. „Obława" to dzieło w pełni przemyślane i dopracowane na każdym poziomie: scenariuszowym, aktorskim, a przy tym niosące w sobie to, co jest domeną filmów najlepszych – tajemnicę. Bo czy aby na pewno obejrzeliśmy film o partyzantach z 1943 r.? A może to opowieść o czymś zupełnie innym?
Największa gwiazda: Marcin Dorociński
Nawet nie uwzględniając wybitnej kreacji w „Róży", ten rok należał do niego: „Lęk wysokości", „Obława", świetny epizod w „Jesteś Bogiem". Mapa najważniejszych tegorocznych polskich filmów dokładnie pokryła się z listą jego aktorskich wyborów.
Największy sukces (nie tylko kasowy): „Jesteś Bogiem" Leszka Dawida
Milion widzów zgromadzony tak lekko, że niemal od niechcenia, jako słodki finał gorzkiego, 10-letniego „etapu przedprodukcyjnego", o którym autor scenariusza, Maciej Pisuk, mógłby napisać kolejny skrypt.
Najciekawszy eksperyment: „Młyn i krzyż" Lecha Majewskiego
Rutger Hauer, Michael York i Charlotte Rampling oraz trzy lata pracy (głównie specjalistów od CGI), by przełożyć na język filmu malarstwo Pietera Bruegla Starszego. Przedsięwzięcie bez precedensu i zapewne bez kontynuacji.