Kamera Piotra Sobocińskiego juniora podpatruje ten świat z bliska, nerwowo. Chropowate zdjęcia nie upiększają ani miasta, ani ludzi. A długie wprowadzenie w akcję jest w „Drogówce" fascynujące. Potem zaczyna się rodzaj thrillera. Jeden z policjantów zostaje zabity. Podejrzenie pada na sierżanta. Kozła ofiarnego trzeba przecież znaleźć. I zaczyna się polski „Ścigany". Oskarżony o morderstwo porywa policyjny samochód i ucieka. Własne śledztwo prowadzi go do odkrycia afery na najwyższych szczeblach władzy. Dla jego kolegów to próba solidarności.
Patriotyzm XXI wieku
– Filmowcy muszą zadawać pytania: skąd przyszliśmy i dokąd idziemy? – powiedział mi kiedyś Andrzej Wajda. On przez całe życie opowiadał o polskości: zapełniał białe plamy dziejów, pokazywał ludzi, którzy oddawali życie za wolność, inteligentów o pięknych twarzach oszukanych przez historię. W naszym kinie na zawsze zostanie obraz szklanek ze spirytusem płonących jak znicze za poległych kolegów, Maciek Chełmicki umierający na śmietniku historii, polscy oficerowie ginący od strzałów w tył głowy na rosyjskiej ziemi.
Wojciech Smarzowski we wszystkich filmach pokazuje Polskę i też zadaje pytanie: „Jacy jesteśmy?". Ale nie musi podtrzymywać na duchu ani pokazywać hartu narodu, który nie dał się zniewolić, próbując zachować własną tradycję i charakter. On portretuje Polskę, w jakiej dziś żyjemy. Pyta, jaką mentalność wnieśliśmy z komunizmu do nowego świata, jakie zachowania mamy we krwi? Od telewizyjnej „Małżowiny" i debiutanckiego „Wesela" przez „Dom zły" aż do „Drogówki" śledzi polskie grzechy główne.
Najważniejszy reżyser
W jego rozliczeniach z Polską nie ma miejsca na pobłażanie. PRL z „Domu złego" nie jest miejscem głupawych kaowców i barów mlecznych z przywiązanymi do stołów łyżkami. To kraj cwaniactwa, lewych interesów, szantażu. Moralnego błota i absurdu, tym bardziej przerażającego, że stającego się normą. Współczesna Polska z „Drogówki" jest pełna brudu i grzechów codziennych. Bezinteresownej zawiści, usprawiedliwiania łotrostwa, chorych układów korupcji, kolesiostwa, chamstwa, chciwości spotęgowanej jeszcze przez kapitalizm.
Ale przecież reżyser tym złem nie epatuje. „Drogówka" to film brutalny, ale potwornie prawdziwy. Przed dekadą Smarzowski robił program telewizyjny, w którym jeździł z policjantami na tylnym siedzeniu radiowozu. Dziś opowiada o tym, co wtedy zobaczył. Pokazuje ciemne strony polskości. To wszystko, co nie powinno być normą, lecz społeczną patologią, co trzeba pokonać, jeśli nasze dzieci mają kiedyś żyć normalnie.
I jak zawsze Smarzowski zostawia odrobinę nadziei. W „Drogówce" to jedno z ostatnich ujęć, gdzie młoda policjantka po tragedii, jaka się wydarzyła, osuwa się na ziemię i siedzi tak z nieruchomą, nieżywą twarzą. Czy szok, jaki przeżyła, wyrwie ją z kołowrotu zła?