Otoczone gęstymi lasami senne irlandzkie miasteczko, w którym czas jakby się zatrzymał: kilka domostw, szkoła, niewielka fabryka to sceneria klimatycznego thrillera psychologicznego „Po drugiej stronie snu" Rebeccy Daly.
Ta debiutująca w fabule młoda reżyserka wykazała się rzadką, choć pozornie łatwą, umiejętnością budowania atmosfery zagrożenia, niepewności, niepokoju, czy strachu bez uciekania się do gwałtownych zwrotów akcji, efektów specjalnych, czy pełnej dramatyzmu oprawy muzycznej. Cierpiącą od wczesnego dzieciństwa na zaburzenia snu Arlene (doskonała Antonia Campbell Hughes), małomówną, zamkniętą w sobie i stroniącą od towarzystwa koleżanki z fabryki uważają za niespełna rozumu.
Ale jej ich opinie nie interesują, żyje samotnie z dnia na dzień, we własnym świecie bez szaleństw i wstrząsów. Pewnego poranka ten spokój zostaje brutalnie zburzony. Arlene budzi się w lesie obok zawiniętych w folię zwłok młodej kobiety. Nie wie jak się tam znalazła, ani czy to co widzi dzieje się naprawdę, czy jest tylko sennym omamem. Jest lunatyczką i już wcześniej zdarzały się jej nocne wędrówki, o których dowiadywała się dopiero po przebudzeniu. I tym razem wraca więc do domu, jakby nic się nie stało. W pracy dowiaduje się, że ofiara zabójstwa chodziła do tej samej szkoły, ale ich drogi nigdy się nie skrzyżowały.
Świadomość że zabójca zapewne nieprzypadkowo wplątał jej osobę — na co policja jeszcze nie wpadła — przeraża ją. Spokój na zawsze został zburzony. Jakby na przekór temu zamordowana dziewczyna staje się jej obsesją. Chce dowiedzieć się o niej jak najwięcej: zbiera poświęcone zbrodni i śledztwu wycinki prasowe, udając jej koleżankę zbliża się do rodziny, zaprzyjaźnia z siostrą zmarłej i jej agresywnym chłopakiem, uważanym przez policję za głównego podejrzanego.
Nie zachowuje się przy jak detektyw na tropie zbrodni. Jej celem jest przeniknięcie do świata ofiary, by jakby za jej pośrednictwem poznać nieznaną dotąd prawdę o sobie samej. Z tych zawirowań i niuansów psychologicznych autorka filmu wychodzi obronną ręką, a zgromadzone niedomówienia i fałszywe tropy z powodzeniem zastępują efektowne zawirowania fabuły. Rebecca Daly pokazała też, że równie dobrze czuje się w onirycznym klimacie dreszczowca, jak w kreowaniu sytuacji w pełni realistycznych. Gdy tajemnicza zbrodnia zostaje odkryta lokalna społeczność odpycha ją od siebie, winą obciąża ofiarę oskarżając ją, bez cienia podstaw o złe prowadzenie się.