Matka to kobieta piękna i pełna temperamentu. Ojciec - niebywały przystojniak. Ona jest pianistką i jeździ z koncertami, on - uwielbiany przez tłumy wielbicielek - czeka na wielką rolę. Ona ma córkę z poprzedniego związku, on też. I jest jeszcze ich wspólne dziecko - Aria, dziewięcioletnia dziewczynka z wielkimi oczami.
Szczęśliwa patchworkowa rodzina? Nic podobnego. W tym domu każdy zajęty jest swoimi ambicjami. Dla niego ważna jest sława, dla niej - kolejni kochankowie. W powietrzu wisi agresja i nienawiść. Aż wszystko wybucha, mężczyzna zabiera swoją podrastającą córkę i po gwałtownej, wulgarnej awanturze wyprowadza się. Kobieta zostaje ze swoją starszą córką. Ale jest jeszcze Aria - trochę jego, trochę jej. Rozdarta i jakby niczyja.
W tym filmie powtarza się stale podobna scena. Przez ulice Rzymu idzie mała dziewczynka, niosąc klatkę z kotem. To Aria kursuje między apartamentami ojca i matki. Nigdzie niechciana. Czarny zwierzak z klatki jest jedynym wiernym towarzyszem jej dzieciństwa. Dziewczynka wierzy, że to Anioł Stróż. Bo każdy potrzebuje poczucia bezpieczeństwa i świadomości, że jest dla kogoś ważny. Choćby dla kota.
Asia Argento zrobiła film o samotności dziecka. I o wielkim fałszu. Szkolni koledzy zazdroszczą Arii sławnych rodziców. A przecież ona sama czuje się niekochana i niepotrzebna. Wśród ludzi zajętych wyłącznie własnym życiem i własnymi przyjemnościami robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę. Rozpaczliwe i desperacko żebrze o miłość. „Dziewczynka z kotem" to film prosty, dość oczywisty i w gruncie rzeczy mało wyrafinowany. A jednak ta nielukrowana opowieść wzrusza. Bo ile jest takich dzieci, które mają wszystko z wyjątkiem miłości?
„To nie jest film o mnie" - mówi reżyserka, choć nie ukrywa, że są w nim elementy autobiograficzne.