Park Chan-Wook: Zmęczenie przemocą

Postanowiłem sportretować detektywa o dobrym sercu – mówi reżyser „Podejrzanej” Park Chan-Wook, nagrodzony za nią na festiwalu w Cannes.

Publikacja: 03.02.2023 03:00

AFP

AFP

Foto: MICHAEL TRAN

W „Podejrzanej”, filmie o zbrodni i miłości, nie ma ani seksu, ani przemocy...

Bo interesowały mnie w tym filmie delikatne emocje. Nie chciałem fajerwerkami odwracać uwagi widzów od subtelnych przemian w konstelacji uczuć dwojga bohaterów.

Nie spodziewałbym się takich słów po twórcy trylogii zemsty z „Oldboyem” na czele. Uznał pan, że w naszych czasach potrzebujemy delikatności?

Nie. Sztuka nie powinna łagodnieć tylko dlatego, że czasy są trudne. Ona musi być uczciwa. Poraniony świat szuka swojej drogi na ekran. To ja akurat popłynąłem w inną stronę.

Południowokoreańskie kino święci dzisiaj triumfy dzięki obrazom społecznych nierówności jak „Parasite” Bonga Joon-ho czy serial „Squid Game”. A pan akurat płynie w inną stronę?

Wciąż płacimy cenę za nagły wzrost ekonomiczny, gdy nikt nie zadbał o system opieki społecznej. Portretowałem to społeczeństwo wiele razy. Naraziłem się na więzienie, kiedy okazało się, że „zbyt pozytywny” wizerunek Korei Północnej z „J.S.A.” podpadał pod Akt Bezpieczeństwa Narodowego. W „Pani zemście” zwracałem uwagę na problem przemocy wobec kobiet i przepaści między bogatymi a biednymi. Badałem historię w „Służącej” o ludziach, którzy w czasach okupacji japońskiej opowiadali się po stronie najeźdźcy. Czasem muszę od tej Korei odpocząć i skupić się na uniwersalnych wartościach i emocjach.

Może to pandemiczna melancholia poruszyła w panu czułe struny?

Nie dowartościowujmy już covidu. Inspirację znalazłem w książkach, filmach i muzyce. Powieści Martina Becka, tak różne od hollywoodzkich kryminałów, pomogły mi uświadomić sobie prawdę o klasycznym kinie noir. Ukształtowały nas filmy, które gloryfikują podstarzałych, niedogolonych maczo alkoholików z petem w zębach. Na przekór, postanowiłem w „Podejrzanej” sportretować porządnego detektywa. Faceta o dobrym sercu, wrażliwego i pełnego empatii, również wobec osoby podejrzanej.

Czytaj więcej

Ogłoszono nominacje do nagród filmowych BAFTA 2023

Wobec podejrzanej kobiety. Nieoczywista fascynacja rodzi się tu między śledczym i wdową po zamordowanym. To z kolei odpowiedź na klasyczne melodramaty?

Nie. Jest taka piosenka „Mgła” z lat 60. ubiegłegu wieku. Śpiewała ją nasza wielka diwa Jung Hoon Hee. Słuchałem tego utworu jako dziecko. Zawsze przywraca mi uśmiech, choć nie należy do pogodnych: „Idę samotnie wzdłuż opuszczonej drogi/ Otula mnie gruby płaszcz mgły/ Tylko Twój cień i wspomnienia/ dotrzymują mi towarzystwa”.

Romantyczna wizja.

Ale to nie koniec historii. Algorytm YouTube’a podpowiedział mi cover „Mgły”. Nagrał go mój ukochany Song Chang-sik. I wtedy postanowiłem, że zrobię film, w którym wykorzystam obie wersje. Klimat piosenki zaś wymusił na mnie miłosną historię z mrocznego, zamglonego miasta. I nie wykorzystałem żadnego z tych wykonań. Lepiej: umówiłem Jung z Songiem i zaśpiewali ją w studiu razem.

Ucieka pan od pytań o przemoc. Ale one stała się wyznacznikiem pana twórczości. Miał pan już jej dość?

Nie myślę w ten sposób. Przeciwnie. Zawsze, wbrew pozorom, po aptekarsku dawkowałem widzom okrutne sceny. Gdyby ktoś zrobił cały film ujęciami detali, jak mógłby kogoś poruszyć naprawdę istotnym szczegółem? W „Podejrzanej” unikałem dosłowności. Za to pracowaliśmy z aktorami, aby ich bohaterowie zaczęli oddychać w tym samym tempie. Nagość i seks przytłoczyłyby taki detal. Tak samo działa przemoc.

Wciąż krew się u pana lała strumieniem. Po strzelaninie w Virginia Tech wśród rzeczy mordercy znaleziono jego zdjęcia w stroju Oldboya. Nie przestraszył się pan wtedy?

Boję się zbyt łatwego oceniania. Media niesłusznie skojarzyły zdjęcie chłopaka z młotkiem z moim bohaterem. Chętnie podchwyciły, że mężczyzna „zainspirował się” „Oldboyem”. Co to w ogóle znaczy? Czy gdyby zamachowiec okazał się studentem anglistyki, uznalibyśmy, że naczytał się okrutnego Szekspira? Takie uproszczenia odwracają uwagę od prawdziwych problemów, usypiają czujność czytelników.

Niektórzy internauci skupili się na diagnozowaniu rzekomych zaburzeń autora filmu.

Nie uważam, żeby ocenianie artystów na podstawie ich sztuki było dobrym pomysłem. A tworzenie moich najbardziej „szalonych” dzieł przebiegało raczej posępnie. Ja coś napisałem, chwilę pogadałem ze współautorem scenariusza, on coś dopisał i znowu chwila na rozmowę o rozwoju fabuły. Praca biurowa. Tyle że raz wyobraźnia nam podrzuci „Panią zemstę”, a innym razem – „Podejrzaną”.

A może po prostu łagodnieje pan z wiekiem?

Absolutnie nie, odwrotnie! Pilnuję się, aby nie stetryczeć zarówno w kinie, jak i w życiu. Mógłbym przecież realizować wyłącznie „parkchanwookowe” filmy. Mam w szufladzie kilka tekstów przesiąkniętych seksem i przemocą. Ale zamiast odcinać kupony, zaryzykowałem, zakręciłem kalejdoskopem i poszukałem siebie na nowo. Postawiłem na subtelność. Ona też jest ważna. Zarówno w kinie, jak i w życiu.

W „Podejrzanej”, filmie o zbrodni i miłości, nie ma ani seksu, ani przemocy...

Bo interesowały mnie w tym filmie delikatne emocje. Nie chciałem fajerwerkami odwracać uwagi widzów od subtelnych przemian w konstelacji uczuć dwojga bohaterów.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Film
Nie żyje reżyser Laurent Cantet. Miał 63 lata
Film
Mastercard OFF CAMERA: „Dyrygent” – pokaz specjalny z udziałem Andrzeja Seweryna
Film
Patrick Wilson, Stephen Fry, laureaci Oscarów – goście specjalni i gwiazdy na Mastercard OFF CAMERA 2024
Film
Drag queen i nie tylko. Dokument o Andrzeju Sewerynie
Film
Kto zdecyduje o pieniądzach na polskiej filmy?