To jedna z najbardziej reklamowanych produkcji Netfliksa. W połowie XX wieku Marilyn Monroe była symbolem seksu. Dziewczyna, która nie znała ojca, porzucona przez matkę, wyłowiona na ulicy przez przypadkowego fotografa, stała się wielką gwiazdą Hollywood. Ponętną blondynką, która patrząc na świat spod przymrużonych powiek, mężczyznom obiecywała raj.
Taką ją stworzyli Henry Hathaway w „Niagarze”, Howard Hawks w „Mężczyźni wolą blondynki”, Jean Negulesco w „Jak poślubić milionera”, Otto Preminger w „Rzece bez powrotu” czy Billy Wilder w „Pół żartem, pół serio”.
Czytaj więcej
Tradycyjna żydowska menora należąca niegdyś do gwiazdy Hollywood Marilyn Monroe zostanie sprzeda na aukcji. Analitycy oceniają, że może osiągnąć cenę nawet 150 tys. dolarów.
Bez wielkiego dramatu
Do dzisiaj, kiedy słucha się nagrania, na którym dwa miesiące przed śmiercią prezydentowi Kennedy’emu śpiewała „Happy Birthday”, ciarki przechodzą po plecach.
W „Blondynce” Andrew Dominik naszkicował portret takiej właśnie kobiety. Przez całe życie przygniecionej przez tęsknotę za nieznanym, ojcem, wykorzystywanej przez kochanków, a przede wszystkim przez producentów, którzy ją stworzyli i chcieli na jej filmach zbijać fortunę.