Wchodzący dziś do kin „Nowy świat" to trzy nowele zrealizowane przez młodych reżyserów: Elżbietę Benkowską, Michała Wawrzeckiego i Łukasza Ostalskiego. Łączą je bohaterowie – ludzie, którzy uciekli z własnych krajów i nad Wisłą próbują budować nowe życie.
Pierwsze strony gazet pełne są dziś historii o imigrantach i uchodźcach. To, obok narastającego terroryzmu, najbardziej bolesny problem Europy. Nic dziwnego, że coraz częściej trafia też na ekrany. O problemach multietnicznego społeczeństwa wspaniałe filmy nakręcili Francuzi: „Klasa" Laurenta Canteta i „Imigranci" Jacques'a Audiarda zdobyły Złote Palmy w Cannes. Ważne obrazy zrobili wrażliwi na problemy społecznej degradacji Anglicy Ken Loach i Stephen Frears czy pracujący w Niemczech reżyserzy pochodzenia tureckiego z Fatihem Akinem na czele. Nie mówiąc o dokumentalistach: w ubiegłym roku Złotego Niedźwiedzia zdobył w Wenecji wstrząsający „Ogień na morzu" o uchodźcach przypływających nielegalnie na włoską wyspę Lampedusa.
Sporadyczny temat
W Polsce imigranci pojawiali się na ekranie sporadycznie. W „Mojej krwi" Marcina Wrony, w „Hanoi–Warszawa" Katarzyny Klimkiewicz. „Nowy świat" narodził się na zajęciach Grzegorza Łoszewskiego, na Wydziale Scenariopisarstwa w łódzkiej PWSFTViT. Teksty na temat imigrantów okazały się tak ciekawe, że trzy najlepsze wykładowca polecił producentom.
W trwającym zaledwie 84 minuty filmie debiutanci opowiedzieli o ludziach zawieszonych pomiędzy dwoma światami, dwiema kulturami. O ludziach, w których pamięci, jak drzazgi, zagnieżdżone są wspomnienia, żyjących z poczuciem obcości, a przecież przeżywających też własne, codzienne dramaty.
– Cieszę się, że zrobiliśmy film, który pokazuje ludzką twarz emigracji, a nie hasła z tabloidów i hejterskie komentarze – mówi dzisiaj producent Jan Kwieciński.