Irvine Welsh wydał autobiograficzną powieść w 1993 roku. Dwa lata później Danny Boyle przeniósł „Trainspotting" na ekran. Powstał film-prowokacja o ludziach żyjących poza nawiasem społeczeństwa, ćpunach, którzy – choć mają różne społeczne pochodzenie – nie są w stanie wyrwać się z zaklętego kręgu melin.
Boyle nie oceniał. Gdy widz zaczynał czuć do bohaterów wstręt – pokazywał ich ludzką twarz. Gdy zaczynał rozumieć ich tęsknoty – przypominał o małości i brudzie ich świata. A jednocześnie była w tym energia. Szaleństwo młodości i przyjaźń na dnie, które sprawiły, że„Trainspotting" stał się filmem kultowym.
Oczywiście nie dla wszystkich. Po premierze rozpętała się burza, padały zarzuty o „gloryfikowanie heroinizmu". Niesłusznie. Boyle po prostu wymagał od publiczności dojrzałości. Widz patrzył na igły zagłębiające się w żyłach, na umierające dziecko narkomanki, na męki chłopaka, który przedawkował. I musiał odpowiedzieć sobie na trudne pytania, nie dać się porwać wizji wolności.
Sześć lat później Welsh wydał „Porno", kolejną opowieść o chłopakach z Edynburga. I, choć zgłaszali się do niego różni producenci, odmawiał sprzedania praw. Wiedział, że sequel może zrealizować tylko Boyle ze swoimi aktorami, z Ewanem McGregorem na czele. A oni dojrzeli do tego projektu dopiero teraz.
W „T2 Trainspotting" Renton po 20. latach przyjeżdża do Edynburga z Amsterdamu. Mówi, że jest dobrze prosperującym facetem z żoną i dwojgiem dzieci. To szczęście okaże się jednak iluzją, a zmiana miejsca – ucieczką. Renton chce rozliczyć się z przeszłością, spłacić długi. Pieniądze, które kiedyś kolegom ukradł, ale i dług zdrady, zerwanej przyjaźni. Na ekran wracają starzy kumple. Sick Boy prowadzi lewy biznes: nagrywa kompromitujące materiały, by szantażować bogatych mężczyzn. Bagbie planuje ucieczkę z więzienia, w którym spędził życie. Także po to, by zemścić się na Rentonie. Spur ma próbę samobójczą. Faceci, którzy przećpali młodość, po latach są wrakami. Mają dzieci, ale nie potrafią być ojcami. Ktoś się gorzko śmieje: „Widuję się z synem regularnie, co dziesięć lat".