Początkowo "Sami swoi" nie zdobyli wielkiej popularności. Obraz odkryto - jak wspominał reżyser filmu na łamach "Angory" - dopiero po pół roku od premiery.
Cykl, na który w późniejszych latach złożyły się także produkcje "Nie ma mocnych" i "Kochaj albo rzuć" - jak przypomina Andrzej Klim w "Tak się kręciło. Na planie 10 kultowych filmów PRL" - krytyka nazywała "trylogią chłopską" albo "chłopską 'Zemstą'". Sam reżyser zaprzeczał, jakoby przy powstaniu pierwszego filmu miał inspirować się komedią Fredry. Chęciński przyznawał jednak, że temat wrastania nowych mieszkańców w Ziemie Zachodnie wziął z "Zobaczymy się w niedzielę", filmu Stanisława Lenartowicza z 1959 roku. "Chodziło przede wszystkim o końcową scenę: oto przez centrum nowego wielkiego polskiego miasta, Wrocławia, stara kobieta prowadzi krowę do rzeźni" - mówił.
Jednak bezpośrednim autorem opowieści o repatriantach zza Buga był Andrzej Mularczyk - pisarz, dziennikarz, reportarzysta i autor scenariuszy.
Pomysł na opowieść o Kargulach i Pawlakach Mularczyk zaczerpnął ze wspomnień rodzinnych. Jego stryj Jan Mularczyk, pierwowzór Kazimierza Pawlaka, na skutek rodzinnych waśni wyemigrował do Argentyny. Gdy powód konfliktu - czyli jego teść - zmarł, Jan Mularczyk powrócił na Kresy Wschodnie, by znowu kilka lat później zostać zmuszonym do opuszczenia rodzinnych stron, tym razem na stałe. Na nowe miejsce życia wybrał wieś Tymowa położoną między Lubinem a Ścinawą, gdy - jadąc ostatnim transportem na Ziemie Odzyskane - na łące zauważył krowę z ułamanym rogiem, własność swojego nielubianego sąsiada z Boryczówki.
Na kanwie opowieści stryja Andrzej Mularczyk napisał scenariusz słuchowiska radiowego "I było święto", które wyreżyserował później Andrzej Łapicki. W radiową rolę Pawlaka wcielił się Wojciech Siemion, a Kargula Mieczysław Stoor. Następnie kierownik artystyczny Zespołu Filmowego Iluzjon Czesław Petelski zlecił Andrzejowi Mularczykowi napisanie na podstawie słuchowiska scenariusza filmowego. Gotowy skrypt wzbudził wątpliwości Komitetu Oceny Scenariuszy. Jego członkowie uważali m.in. że stylizowanie dialogów na mowę kresową daje efekt komiczny tylko podczas czytania i nie będzie śmieszyć na ekranie.