Coraz częściej docierają do nas ogromnie interesujące filmy z Ameryki Południowej. Twórcy z tego kontynentu – Alejandro Gonzalez Inarritu czy Guillermo del Toro – dawno zadomowili się w Hollywood. Ale czasem znacznie ciekawsze obrazy tworzą ci, którzy pozostają wierni własnej kulturze.
Stałymi bywalcami festiwali są Brazylijczycy Walter Sales, Fernando Meirelles czy Fernando Eimbcke, Peruwianka Claudia Llosa, Chilijczycy Pablo Larrain, Sebastian Campos czy Sebastian Lelio, Argentyńczycy Rodrigo Moreno, Lucrecia Martel czy Daniel Burman, Meksykanie z Carlosem Reygadasem na czele.
Lais Bodanzky razem z mężem Luisem Bolognezim w 2004 roku wymyśliła w Brazylii akcję podobną do naszej Polski Światłoczułej Doroty Kędzierzawskiej. Ruszali w drogę swoim busem, w małych miastach rozkładali przenośmy namiot, w którym mieści się ekran i ponad 200 osób, i za darmo wyświetlali filmy.
W ciągu pierwszej dekady odwiedzili prawie 200 miast, zorganizowali tysiące seansów. Finansowo wspiera ich kompania zawiadująca autostradami. Ale Lais Bodanzky jest też reżyserką. Robi dokumenty i filmy fabularne.
Bohaterką współczesnego dramatu „Jestem Rosa" jest młoda kobieta – żona, matka dwóch córek, osoba o artystycznych aspiracjach, która chciałaby pisać sztuki teatralne, a musi zarabiać na życie pracą w reklamie.