Na toruński EnergaCAMERIMAGE przyjechali reżyserzy najgłośniejszych filmów mijającego roku, którzy stoją już w kolejce do nominacji Oscarowych: Joel Coen („Tragedia Makbeta”), Kenneth Branagh („Belfast”), Cary Joji Fukunaga („Nie czas umierać”), Denis Villeneuve („Diuna”) - wszystkich nie sposób wymieć. A poza tym, oczywiście, absolutna czołówka autorów zdjęć z całego świata. Oni są tu przecież najważniejsi.
W programie było 230 filmów, dziesięć sekcji fabularnych, dokumentalnych, serialowych, wideoklipów. Liczne spotkania i seminaria, wystawy sprzętu filmowego przygotowane przez najważniejsze firmy świata. Atmosfera przyjaźni i wspólnoty, która na tej imprezie nigdy się nie zmienia. A wreszcie pełne sale widzów spragnionych obcowania z kulturą najwyższych lotów. I to wszystko w tak potwornie trudnym czasie. Ale dyrektorzy Marek Żydowicz i Kazimierz Suwała ośmielili się zrobić to, na co nie odważyli się dotąd organizatorzy wielu polskich wydarzeń kulturalnych: w stacjonarnej części imprezy mogły wziąć udział wyłącznie osoby zaszczepione, przetestowane i ozdrowieńcy.
EnergaCAMERIMAGE wypalił rewelacyjnie. Ale też udowodnił, tak naprawdę co rok udowadnia, jak świetną intuicję miał trzy dekady temu Żydowicz, gdy zaczął myśleć o stworzeniu festiwalu, który byłby hołdem dla pracy ludzi kamery. Dzisiaj obrazy zalewają nas zewsząd, stały się podstawowym sposobem przekazywania informacji o świecie, który dzięki internetowi i elektronicznym środkom przekazu skurczył się, zamieniając w „globalną wioskę”, jaką na początku lat 60. ubiegłego wieku przewidział Herbert Marshall McLuhan. I są konsekwencje tego zjawiska. Jurorzy konkursu głównego tegorocznego festiwalu napisali w w specjalnym oświadczeniu: „Nikt, pod żadną szerokością geograficzną, nie może już powiedzieć: „To nie jest mój problem”. Wszystko, z czym ludzkość się teraz mierzy jest problemem nas wszystkich. Jeśli przymkniemy oczy na cierpienie świata, nigdy się ono nie skończy. Musimy wspólnie myśleć, jak naprawić świat, a nie tylko dbać o własne podwórka. A na sztukę, przede wszystkim na kino, spływa ogromna odpowiedzialność”. I filmowcy mają rację, bo zbiorowa świadomość w dużej mierze jest dziś budowana właśnie przez obrazy. Te pełne prawdy, pokazujące to, co ważne, uruchamiające naszą wrażliwość, otwierające nas na najważniejsze wartości.