Andersonów w kinie było wielu. Paul Thomas, Lindsay, Paul W. S., Brad i jeszcze paru. Jednak żaden z nich nie miał tak charakterystycznego języka jak Wes Anderson. Od ponad 20 lat ten hipster z Teksasu nie chce dorosnąć i kręci filmy w niepodrabialnym stylu. By poznać, że oglądamy jego dzieło, wystarczy jedna scena, czasem ujęcie, a niekiedy kadr. A to sztuka.
Nie inaczej jest w „Kurierze Francuskim z Liberty, Kansas Evening Sun” czerpiącym – jak to u Andersona – z pop artu, komiksu, animacji, teatru kukiełkowego, a także wyjątkowo wzbogaconego o inspiracje z kina francuskiego. Od czarno-białego noiru Henri-Georgesa Clouzot po komedie Jacquesa Tati (choćby „Wakacje Pana Hulot”), aż po nową falę. Prawdziwy postmodernizm. Wes Anderson bierze garściami z historii sztuki i narcystycznie bawi się sam sobą, zachwycony własną urodą.
Czytaj więcej
W poniedziałek (22 lutego) Zamek Królewski w Warszawie otwiera specjalny pokaz jego obrazu „Narcyz przy źródle”.
Jeszcze jedną inspiracją dla „Kuriera Francuskiego” (skróćmy już ten bizantyjski tytuł) była gazeta. Nie jakakolwiek, tylko bardzo konkretna – „The New Yorker”. Szczególne pokłony Anderson bije Saulowi Steinbergowi, wieloletniemu rysownikowi pisma, który tworzył okładki oraz ilustracje. Co ciekawe w samym „New Yorkerze” to wyznanie miłości przyjęto dość zachowawczo – niedługą recenzją, bez benefisów i festiwalu próżności. Mają jednak klasę.
O czym jest „Kurier Francuski”? Jakżeby inaczej – o redakcji czasopisma. Tytułowy magazyn to anglojęzyczne wydawnictwo drukowane w fikcyjnym francuskim miasteczku o nazwie Ennui-sur-Blasé, co można przełożyć jako „nudy na pudy”. Ale w Ennui tylko z pozoru nic się nie dzieje, co zdradza tytułowy „Kurier” w kolejnych rozdziałach tej historyjki, której oglądanie przypomina kartkowanie czasopisma. Dostajemy więc przewodnik po mieście pisany przez cyklistę w berecie granego przez Owena Wilsona. Idąc dalej spisem treści „New Yorkera” mamy jakoby „Annały wymiaru sprawiedliwości” („Annals of Justice”), czyli opowieść o pewnym niezwykłym skazańcu z Benicio Del Toro, Adrienem Brody i Léą Seydoux w rolach głównych. Następnie czytelnicy nowojorskiego pisma rozpoznają dział „Reporter na wolności” („Reporter at Large”), gdzie Frances McDormand wciela się w dziennikarkę rejestrującą wydarzenia przypominające paryską rewoltę z 1968 r., tyle że z udziałem ennuiańskiej młodzieży z zafrasowanym szachistą na czele (Timothy Chalamet). Na końcu znajduje się dział „Fikcji” wymieszany z rubryką kulinarną, gdzie narratorem jest sybaryta i kronikarz kryminalny Roebuck Wright (Jeffrey Wright). Opowiada on o uprowadzeniu syna komendanta lokalnej policji.