Rz: Czy wideoklipy mają jeszcze rację bytu? Nie chcą ich puszczać nawet muzyczne telewizje.
Anna Maliszewska: A myśli pani, że telewizja ma jeszcze rację bytu? Za chwilę w telewizorach zostaną tylko kanały dla leniwców, którzy nie chcą się nauczyć obsługi komputera. Reszta się przeniesie do Internetu. Już dziś młodzi wybierają, co chcą obejrzeć, zamiast zdawać się na kogoś, kto układa playlisty. Telewizja próbowała kształtować gusty muzyczne i zazwyczaj robiła to źle. Wiem, jak to działa, pracowałam w MTV. Natomiast Internet to ludyczne i anarchistyczne środowisko. Ludzie przesyłają sobie linki, głosują, wybierają teledyski, które obejrzało już wielu internautów. Dziś to jest wyznacznik tego, co popularne i ciekawe.
Ale MTV tłumaczy mniejszą emisję teledysków tym, że ludzie nie chcą ich oglądać.
Najwyraźniej telewizje pokazują złe wideoklipy. Bo w Internecie teledyski mają bardzo dużo widzów. Sieć jest wspaniałym środowiskiem do ich prezentowania – na portalach, w serwisach YouTube, MySpace i ich odpowiednikach, gdzie każdy może wrzucić swój klip. Inna sprawa, że teledysk trzeba umieć w sieci rozpropagować, sam nie wypłynie. To wyzwanie dla speców od marketingu.
Skoro i w sieci decyduje marketing, dlaczego klipy miałyby tam radzić sobie lepiej niż w telewizji? Bo w sieci nie potrzeba niczyjej zgody, by promować muzykę. Każdy może zaistnieć. Internet to medium stadne. Jego siła leży w masie. Popularność różnych zjawisk rodzi się tam na zasadzie kuli śniegowej.