– Gdyby to był zwyczajny film o wojnie, to zapewne by mnie nie zainteresował – twierdzi. – W scenariuszu Matthew Carnahana zaintrygował mnie sposób, w jaki konflikt w Afganistanie wpływa na życie kilkorga różnych osób. To była również opowieść o roli mediów, edukacji, polityki i młodzieży w życiu Ameryki. Pomyślałem, że ten obraz może skłonić widzów do zastanowienia się nad własnym miejscem we współczesnym świecie.
W „Ukrytej strategii” przeplatają się trzy wątki, pozornie ze sobą niezwiązane. Redford pokazuje jeden dzień Ameryki żyjącej w cieniu konfliktu na Bliskim Wschodzie.W Waszyngtonie młody, ambitny senator namawia doświadczoną dziennikarkę, by poinformowała społeczeństwo o nowej strategii walki z terroryzmem.
W Afganistanie zaczyna się właśnie akcja, o której opowiada senator. Dwaj młodzi żołnierze, niedawni studenci uniwersytetu w Los Angeles, Latynos i Murzyn, walczą o życie otoczeni przez wrogów. Zgłosili się do wojska, bo uznali, że są to winni ojczyźnie.Tego samego dnia w Los Angeles ich dawny profesor namawia jednego ze swoich najlepszych studentów do dokonania ważnego życiowego wyboru, porzucenia bierności, zdefiniowania dla siebie pojęć wolności, wiary, zaangażowania.
– Mam nadzieję, że ten film nakłoni widza do refleksji o naszej roli w życiu kraju – mówi Redford. – Przede wszystkim jest to bowiem próba przyjrzenia się, od czego zależy los jednostek i narodu. To film o osobistej odpowiedzialności ludzi, o tym, jak młodzi pojmują swoją rolę w kreowaniu przyszłości, o podejmowaniu kluczowych decyzji, które mają zapewnić nam lepszy świat.
Twórca „Ukrytej strategii” ma już dzisiaj twarz porytą gęstą siecią zmarszczek. Ale przecież jest jednym z najprzystojniejszych aktorów, jacy kiedykolwiek pojawili się na ekranie. Łączył siłę mężczyzny i niebywały chłopięcy wdzięk. Kochało się w nim kilka pokoleń kinomanek, choć on sam nigdy nie chciał być tylko „pięknym facetem”.