Jej bohaterkę, dziennikarkę Janine Roth, znany polityk chce namówić do napisania tekstu o nowych metodach walki z terroryzmem w Afganistanie. Ale Roth, która z niejednego pieca chleb jadła, od początku podchodzi do jego propozycji nieufnie. Musi ocenić, czy w jej ręce trafia właśnie rewelacyjny news, czy też młody senator manipuluje nią dla osobistych celów. Musi również podjąć decyzję, co ze swoją wiedzą zrobić.
Jest ostrożna. Wie, czym jest wolność prasy. Ma duże doświadczenie i nieraz przeżyła naciski ze strony polityków, którzy próbują zamieniać dziennikarzy w swoje medialne tuby. Pod maską spokoju kryje burzę emocji i wątpliwości. Zna siłę swojego zawodu, ale również jego pułapki. Jako Roth Meryl Streep jest znakomita. Nie gra. W „Ukrytej strategii” po prostu jest dziennikarką wystawioną na ogromną próbę.
To zresztą żadne zaskoczenie. Streep jest dzisiaj jedną z najlepszych aktorek świata. Równie wiarygodnie potrafi wcielić się w przebojową naczelną redaktor kobiecego pisma z filmu „Diabeł ubiera się u Prady” co w ekspansywnego polityka z „Kandydata”, współczesną panią Dolloway z „Godzin” czy umierającą na raka matkę z „Jedynej prawdziwej rzeczy”. Uchodzi za aktorkę, która potrafi zagrać wszystko, sama jednak się śmieje:
– Wszystko? To określenie przypomina mi kryteria oceny aktora w eksperymentalnym teatrze, gdzie raz trzeba wisieć pod sufitem jak lampa, a kiedy indziej udawać nogę od stołu. Więc może „wszystkiego” nie tyle nie umiem, ile nie chcę grać. Interesuje mnie tworzenie postaci różnorodnych, niejednoznacznych, skomplikowanych. Nie miałabym ochoty skakać po ekranie z dopiętymi czółkami i udawać stworka z przestworzy. Muszę swoje bohaterki rozumieć, dlatego lubię role, których korzenie tkwią głęboko w rzeczywistości.
Rozmawiałam z Meryl Streep kilka razy, z okazji premier różnych jej filmów. Za każdym razem była inna, jakby podobna do swoich bohaterek. W czasie promocji „Diabła...” – elegancka i pewna siebie, po „Kandydata” zamieniła się w damę. W zeszłym roku, w Berlinie, gdzie pokazywała ostatni film Roberta Altmana „A Prairie Home Companion”, odniosłam wrażenie, że jest zmęczona i w nie najlepszej formie. Ale nigdy się nie mizdrzyła, nikogo nie udawała. Bardzo bezpośrednia, odpowiadała na pytania błyskotliwie i z humorem. Zawsze tak samo zakochana w aktorstwie.