Mały wychowanek rosyjskiego domu dziecka nauczył się czytać i pisać, a potem uciekł z placówki, by odnaleźć matkę. Artykuł ukazał się w „Komsomolskiej Prawdzie” i zainspirował Andrieja Krawczuka, który miał już na koncie dokument o dzieciach z sierocińca.
Tak powstała dickensowska opowieść o harcie ducha i uporze, dzięki któremu spełniają się marzenia sześcioletniego Wani (Kola Spiridonow).
Chłopca chce adoptować włoska para, ale ten się obawia, że prawdziwa matka już nigdy go nie odnajdzie, i rusza na jej poszukiwania.
Krawczuk kreśli realia sierocińca bez sentymentów. Dyrektor to prostoduszny alkoholik, a adopcyjny biznes prowadzi Madam (Maria Kuzniecowa) zarabiająca na nim tysiące euro. Dom dziecka oferuje właściwie tylko łóżka, więc pieniądze na jedzenie i ubranie starsze dzieci zdobywają, jak się da: pracą lub prostytucją.
Po ucieczce Wania przekonuje się, że i Rosja to nie bajka. Ale to prawdziwy „maładiec” i doprowadza swój plan do końca. Co prawda nie musi szukać matki specjalnie daleko. Ale podróż koleją, a potem przeszukiwanie obcego miasta na własną rękę to dla takiego malucha jak wyprawa na księżyc.