Wśród muzyków, którzy próbują sił jako reżyserzy lub scenarzyści, nie jest wyjątkiem.
Flirt z filmem ma na koncie m.in. Bono. Charyzmatyczny lider U2 był pomysłodawcą historii, która stała się podstawą scenariusza „Million Dollar Hotel” Wima Wendersa (2000). Bono wymyślił opowiastkę o pensjonacie, pełnym dziwaków, w którym ktoś popełnia morderstwo. Próbował połączyć zagadkę kryminalną z poetycką impresją, snując pretensjonalne rozważania o człowieczeństwie. Na szczęście po tej przygodzie muzyk zrozumiał, że jego żywiołem jest scena, a nie pisanie dla kina. Ostatnio nawet zakpił z samego siebie, pojawiając się w komedii „Brüno” u boku Sachy Barona Cohena.
[srodtytul]Rockman rozrabia[/srodtytul]
Fani Stonesów na pewno pamiętają filmowe wcielenia Micka Jaggera. Jednak w 1987 roku gwiazdor nie tylko zagrał główną rolę w „Running out of Luck” Juliena Temple’a, ale został także autorem scenariusza. Fabuła jest kuriozalna. Mick gra Micka, czyli słynnego rockmana, który przyjeżdża do Rio, by nakręcić teledysk. Na planie dochodzi do awantury. Obrażony Mick zamyka się w przyczepie z trzema kobietami. Panie okazują się transwestytami i porywają go w ciężarówce załadowanej mięsem... Film promował solowy album Jaggera. Ekipa świetnie się bawiła podczas realizacji, ale nastrój nie udzielił się widzom.
Autorem równie dziwacznych opowieści jest Rob Zombie. Amerykański muzyk heavymetalowy może uchodzić w showbiznesie za człowieka renesansu. Pisze, komponuje, tworzy komiksy i reżyseruje horrory (m.in. „Bękarty diabła” i „Halloween”). Są osobliwe – świadomie sadystyczne, a przy tym pełne smoliście czarnego humoru. Zombie w przeciwieństwie do sławniejszych muzyków nie ma nadmiernych ambicji. Kręcenie tandety sprawia mu frajdę.