Mdły wyciskacz łez

Od piątku w kinach „Bez mojej zgody". Kiepska ekranizacja dramatu o umieraniu

Publikacja: 18.08.2009 19:23

11-letnią Annę zagrała Abigail Breslin. W rolę jej matki wcieliła się Cameron Diaz

11-letnią Annę zagrała Abigail Breslin. W rolę jej matki wcieliła się Cameron Diaz

Foto: materiały prasowe

Hollywood od lat obłaskawia śmierć w komediowej lub melodramatycznej formie. W tego typu filmach ból i cierpienie znikają. Ludzie umierają pogodzeni z losem, nażywszy się przedtem do syta.

Niedawno w "Choć goni nas czas" Jack Nicholson i Morgan Freeman dokazywali jako duet żwawych staruszków, by na końcu spokojnie odejść z tego świata. W "Miłości w Nowym Jorku" zakochany Richard Gere czule żegnał chorą na serce Winonę Ryder, a przed niemal 40 laty śmierć rozdzieliła Ryana O'Neala i Ali MacGraw w "Love story". Ekranizacja "Bez mojej zgody", bestsellerowej powieści Jodi Picoult, mogła przełamać ten schemat.

[srodtytul]Szatański pomysł [/srodtytul]

Temat jest mocny. Szesnastoletnia Kate Fitzgerald (Sofia Vassillieva) niemal od urodzenia zmaga się z agresywną białaczką. Choroba daje o sobie znać co jakiś czas. A każdy nawrót jest ostrzejszy od poprzedniego. Wówczas Kate potrzebuje komórek macierzystych, białych krwinek lub szpiku kostnego. Ale rodzice (Cameron Diaz, Jason Patrick) i starszy brat Jesse (Evan Ellington) nie mogą być dawcami. Jak zatem znaleźć idealnego dostarczyciela organów? Trzeba go stworzyć – taki szatański pomysł podsuwa Fitz-geraldom ich lekarz rodzinny. I tak na świat przychodzi Anna (Abigail Breslin), poczęta metodą in vitro i zmodyfikowana genetycznie, by stanowić "magazyn części zamiennych" dla Kate. Przez 11 lat dziewczynka pokornie wypełnia swoją rolę. Ale gdy w końcu musi oddać nerkę, mówi dość. Znajduje prawnika i składa pozew przeciwko rodzicom o usamodzielnienie się w kwestiach medycznych. Walczy o prawo do samostanowienia ze świadomością, że bez jej organów Kate szybko umrze...

W powieści Picoult decyzja Anny jest początkiem wojny między córką a rodzicami. Każda ze stron musi się zmierzyć z pytaniem, co chce tak naprawdę osiągnąć. Czy rodzice mogą okaleczać jedno dziecko dla ratowania drugiego? Czy Anna może skazać siostrę na śmierć, walcząc o własną godność? Picoult nie rozstrzyga egzystencjalnych dylematów. Dodaje do nich refleksję o życiu rodziny w cieniu śmierci, stanowieniu prawa i moralności, która nie nadąża za rozwojem współczesnej medycyny. Słowem – tworzy dramaturgiczny węzeł, ściskający czytelnika za gardło.

[srodtytul]Miłośnik romansideł[/srodtytul]

Niestety, adaptacja wpadła w ręce Nicka Cassavetesa, który lubuje się w romansidłach ("Pamiętnik"). Dlatego w "Bez mojej zgody" interesuje go, jak wycisnąć z widzów ostatnią łzę. Problemy etyczne poruszone przez Picoult już nie. W graniu na emocjach sięga po najbardziej oczywiste chwyty.

Sceny, w których Kate przegrywa walkę z białaczką, zderza z melancholijnymi – skąpanymi w słonecznym świetle – retrospekcjami, gdy w dziewczynce jeszcze tliło się życie. W tle rozbrzmiewa wtedy ckliwa muzyczka podpowiadająca, kiedy należy sięgnąć po chusteczkę. Widmo śmierci jest jedynie środkiem do uzyskania melodramatycznego efektu.

Przy okazji Cassavetes wygładza pęknięcia, łagodzi frustracje bohaterów, pomija bunt Anny i Jessego. W finale – zmienionym w porównaniu z książką – raczy widza mądrością, że umieranie to naturalna kolej rzeczy, a rodzina musi żyć dalej. Śmierć znowu została łatwo oswojona.

Hollywood od lat obłaskawia śmierć w komediowej lub melodramatycznej formie. W tego typu filmach ból i cierpienie znikają. Ludzie umierają pogodzeni z losem, nażywszy się przedtem do syta.

Niedawno w "Choć goni nas czas" Jack Nicholson i Morgan Freeman dokazywali jako duet żwawych staruszków, by na końcu spokojnie odejść z tego świata. W "Miłości w Nowym Jorku" zakochany Richard Gere czule żegnał chorą na serce Winonę Ryder, a przed niemal 40 laty śmierć rozdzieliła Ryana O'Neala i Ali MacGraw w "Love story". Ekranizacja "Bez mojej zgody", bestsellerowej powieści Jodi Picoult, mogła przełamać ten schemat.

Pozostało 80% artykułu
Film
„28 lat później”. Powrót do pogrążonej w morderczej pandemii Wielkiej Brytanii
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Film
Rekomendacje filmowe: Wchodzenie w życie nigdy nie jest łatwe
Film
Kryzys w polskiej kinematografii. Filmowcy spotkają się z ministrą kultury
Film
Najbardziej oczekiwany serial „Sto lat samotności” doczekał się premiery
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Film
„Emilia Perez” z największą liczbą nominacji do Złotego Globu