Od lat więc ratuje się, przenosząc w amerykańskie realia filmy z Europy czy Azji. Najczęściej nie dorównują one oryginałom: udział gwiazd i solidne budżety nie przesłaniają sztuczności tych zabiegów. Rzadziej zdarzają się sytuacje odwrotne.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/9131,1,566563.html]Zobacz galerię fotosów z filmu [/link][/wyimek]
Zdziwiłem się więc, gdy za realizację remake’u francuskiego thrillera Freda Cavayia z 2008 r. wziął się Paul Haggis, należący do najciekawszych amerykańskich scenarzystów, a od niedawna także reżyserów (“Miasto gniewu”, “W Dolinie Elah”). Choć akcję przeniósł do Pittsburgha, to oś fabularną pierwowzoru pozostawił niemal bez zmian, oczywiście mocno podkręcając poszczególne epizody. I pokazał, że artystą bywa od święta, a na co dzień jest po prostu doskonałym rzemieślnikiem.
Beztroskie życie kochającego się małżeństwa klasy mniej niż średniej – on (Crowe) nauczyciel literatury w liceum, ona (Banks) pomoc stomatologiczna – i ich małego synka przerywa aresztowanie kobiety pod zarzutem brutalnego morderstwa. Dowody świadczą przeciwko niej, kolejne sądowe instancje utrzymują wyrok.
Więzienne bramy zamykają się za nią na 20 lat. Nie wiemy, czy on wierzy w jej niewinność, ale na pewno ją kocha. Jej samobójcza próba zdeterminuje go do działania. Wie, że tylko on może jej pomóc. Nie ma za sobą ani kryminalnej, ani żołnierskiej przeszłości, więc jego działania są nieudolne. Z czasem jednak idzie mu coraz lepiej.