Kiedy agent 007 zaczynał w latach 50. działalność w powieściach Iana Fleminga, a później kontynuował ją w hollywoodzkich superprodukcjach, wydawał się człowiekiem z przyszłości. W erze zimnowojennego podziału przemierzał świat swobodnie. Zlecenie odbierał od M w Londynie, do akcji przystępował w Stambule, by zakończyć misję np. na Karaibach. Przy tym był jednym z pionierów konsumpcyjnego stylu życia: drogie garnitury, wstrząśnięte drinki, modne gadżety i wianuszek kobiet do dyspozycji. Jego naśladowcą jest amerykański superagent Ethan Hunt z cyklu „Mission Impossible".
Smiley debiutował niemal dekadę później. Zamiast zagranicznych eskapad czekała go mozolna, biurokratyczna praca w Cyrku, jak nazwano siedzibę brytyjskiego wywiadu. Nie mógł się pochwalić licencją na zabijanie, a jedynie przenikliwością w rozszyfrowywaniu charakterów, co Le Carre fantastycznie opisał m.in. w powieści „Krawiec, druciarz, żołnierz, szpieg" (1974). Na jej podstawie najpierw powstał słynny serial BBC (1979). Teraz posłużyła za kanwę scenariusza filmu Afredsona.
Bond i Smiley przypominają dwa oblicza brytyjskiej tradycji. Pierwszy zachowuje się jak obywatel wielkiego imperium przekonany o wyższości nad przeciwnikiem oraz innymi kulturami. Drugi ma świadomość, że Wielka Brytania utraciła już splendor i moc. Wie również, że nie jest lepszy od swoich wrogów. Grają przecież według tych samych reguł.
Minimum przyzwoitości
W postaci Smileya John Le Carre zawarł gorzkie doświadczenia z własnej kariery w brytyjskich służbach. Na przełomie lat 50. i 60. jako dyplomata prowadził siatkę szpiegów w Niemczech. Zdradził to Rosjanom Kim Philby, wysoko postawiony agent MI-6. Wydarzenie stało się inspiracją dla powieści „Druciarz, krawiec...". Odwołuje się do niego także hollywoodzki „Dobry agent" (2006). Bohater tego filmu – szef kontrwywiadu CIA James Angleton (Matt Damon)– choć jest postacią prawdziwą, przejął wiele cech fikcyjnego Smileya.
Bond zrobił światową furorę, bo – tak jak amerykańscy herosi z komiksów – jest niezniszczalnym superbohaterem. Pasuje do każdej epoki. Wystarczy tylko, że co jakiś czas przejdzie drobny lifting.
Smiley, choć pojawił się już w kilku filmach, z cienia wychodzi dopiero teraz, gdy wojna z terroryzmem rodzi zapotrzebowanie na bardziej realistyczny, pogłębiony psychologicznie portret specsłużb. Thrillery Le Carrego wraz ze „Szpiegiem" Alfredsona są w istocie opowieściami o współczesnej moralności. Agent Smiley, który nie liczy na zwycięstwo, a jedynie chce zachować minimum przyzwoitości, stał się symbolem naszych czasów.