Film Jankowskiego "Odwyk", która zdobywa nagrody na polskich festiwalach, nie tylko offowych.

PISF: Bohaterowie twojego filmu funkcjonują w szpitalu: zamkniętym, sztucznym świecie. Także, metaforycznie, w PRL-u. Tak to odbieram. W momencie, kiedy pojawia się czynnik zewnętrzny, jakim jest Konstanty Ildefons Gałczyński, tracą grunt pod nogami. Zachowują się jak dzieci.

Krzysztof Jankowski:

Kiedyś przeczytałem w "Zniewolonym umyśle" Miłosza anegdotę o tym, że Gałczyński trafił do zakładu zamkniętego i przekonał tam wszystkich, żeby go sami wypuścili. Jeśli chciało się wtedy zostać w kraju i działać aktywnie, jak Gałczyński, trzeba było liczyć się z kompromisami lub szykanami. On trafił na przymusową terapię odwykową. Ale mimo wszystko nie umiał potulnie dostosować się do sytuacji. Taką miał naturę. Więc wykorzystując swoje poczucie humoru, intelekt i łatwość w przekabacaniu przedstawicieli tego systemu, próbował się tam odnaleźć i zakpić sobie z tego wszystkiego. To była forma zamanifestowania, że jak się chce, można wszystko to wywrócić do góry nogami. Rodzaj obrony.

Czytaj Serwis Pierwsze Ujęcie PISF