W słoneczny nowojorski poranek roku 2008 dwóch pracowników pewnej amerykańskiej korporacji gna przez miasto luksusowym kabrioletem. Właśnie jadą zniszczyć świat, zalewając go bezwartościowymi papierami. Nic więc dziwnego, że zastanawiają się nad tym, kto straci na tym najwięcej.
– Wszyscy mają przechlapane – podsumowuje Will Emerson, cyniczny karierowicz średniego szczebla (znakomita rola Paula Bettany'ego). W filmie „Chciwość" („Margin Call") dużo ważniejsza jest jednak inna konstatacja: wszyscy są winni.
Kiedy wybija godzina zero
„Chciwość" to najlepszy jak dotąd film fabularny o wielkim kryzysie 2008 r., który wpędził świat w trwający do dziś chaos finansowy. Co ciekawe, nakręcony za zdecydowanie kryzysowe (jak na amerykańskie warunki) pieniądze – niecałe 4 mln dol. A jednak o samych instrumentach giełdowych, transakcjach, bańkach hipotecznych i swapach kredytowych nie dowiadujemy się z niego właściwie niczego. Autor scenariusza i zarazem reżyser J.C. Chandor (to jego debiut na dużym ekranie, wcześniej kręcił reklamy) skupił się bowiem na ludziach – ich postawach i wyborach w chwili zagrożenia.
Opowieść próbuje odtworzyć kryzysową godzinę zero. Oto specjalista od analizy ryzyka odkrywa pewnego dnia, że firma, w której pracuje (ewidentna aluzja do Lehman Brothers), dawno temu przekroczyła granicę, do której zbliżać się nawet nie powinna: papiery inwestycyjne przez nią produkowe są właściwie bezwartościowe, a spadek ich kursu choćby o 25 proc. sprawi, że wielkość strat przekroczy majątek całej firmy. Korporacja jest więc żywym trupem spacerującym jeszcze tylko z przyzwyczajenia. Kluczowe wydarzenia dla fabuły „Chciwości" mają miejsce w nocy, pomiędzy wieczorem, kiedy odkryto ponurą prawdę, a porankiem, kiedy firma decyduje się na radykalne kroki, które uratują część jej finansów, ale pogrążą resztę rynku w chaosie.