"Szepty" to film wyraźnie gatunkowo sprofilowany. Stara Anglia, wiekowy, ponury, nawiedzony dom, bohaterka próbująca rozwiązać zagadkę. Jeśli ktoś nie lubi tej specyficznej odmiany kina grozy, nie ma czego w „Szeptach" szukać. Kłopot w tym, że także fani konwencji nie wyjdą z kina szczególnie usatysfakcjonowani.
Film osadzony jest w Anglii w roku 1921. Po wojnie kraj ogarnięty jest manią spirytyzmu, wywoływania duchów, nawiedzeń. Rodzice, przyjaciele, ukochani poległych w okopach Flandrii szukają kontaktu z utraconymi bliskimi. Z demaskowania ich złudzeń żyje bohaterka filmu Florence Cathcart (Rebecca Hall) – młoda, niezależna, wykształcona kobieta, poczytna autorka publikacji o spirytualistycznej szarlatanerii. Pewnego dnia zostaje poproszona przez dyrekcję szkoły z internatem – mieszczącej się w starym, potężnym pałacu – by zbadała sprawę nawiedzającego rzekomo szkołę ducha. Dla zdemaskowania oszustwa ekspertka uruchamia naukowy aparat, rozpoczyna śledztwo. Ale – jak to na ogół bywa w kinie tego typu – bohaterka będzie musiała zrewidować swój sceptycyzm, a śledztwo okaże się być podążaniem po jej własnych śladach.
W realizacji tego schematu prawie nic nie zadziałało. Film praktycznie całkowicie pozbawiony jest wizualnej inwencji, gry obrazem, która jest siłą kina grozy. Jest źle sfotografowany, w burych, przygaszonych barwach, a przestrzenie domu zmienionego w szkołę wydają się po prostu niedopracowane scenograficznie. Zawodzi też scenariusz. Końcowy zwrot akcji jest w ogóle nieprzygotowany. Gdyby wcześniej prowadziły do niego dyskretnie podawane wskazówki, wybrzmiałby bardzo mocno.
Jak prawie każdy horror o duchach i ten jest opowieścią o pracy żałoby. Dla Florence demaskowanie nawiedzeń jest sposobem na ucieczkę od niej. Kobieta nie może pogodzić się ze śmiercią narzeczonego, który stracił życie na wojnie. Przygoda, jaką przeżywa w nawiedzonej szkole, pozwala się jej uwolnić od cienia dawnego kochanka, wejść w relację intymną z nowym mężczyzną. Ale ten wątek został już zupełnie położony.
Szkoda, bo w filmie jest kilka świetnie zainscenizowanych, hipnotyzujących scen. Rebecca Hall ma o wiele bogatszy aktorski warsztat niż to, co każe jej się grać w tym filmie. Z tym pomysłem i aktorami, z trochę lepiej dopracowaną scenografią można byłoby z filmu wyciągnąć dużo więcej.Jm