Tekst z tygodnika "Uważam Rze"
Przez pierwszych kilka dni wyświetlania na film „Jesteś Bogiem" pobiegło do kin pół miliona Polaków, jeśli tak dalej pójdzie, może to być największy filmowy przebój 20-lecia. Dlaczego z taką zachłannością młodzi ludzie (większość w wieku 15–35 lat) rzucili się do kina? Zapewne pcha ich nadzieja, że przeżyją coś wyjątkowego. I to wyjątkowego nie tylko w świecie kinowej ułudy, także w „porąbanej" polskiej rzeczywistości A.D. 2012.
Teledysk Paktofoniki ma na „jutubie" 10 mln wejść. Teledyski gwiazd na potęgę lansowanych dziś przez celebryckie media nie zbliżają się do jednej dziesiątej tego wyniku. Paktofonika stała się legendą, która wciąż rośnie.
Hiphopowa grupa, która istniała kilka lat, nagrała tylko jedną płytę i przestała istnieć dekadę temu – ma dziś chyba więcej fanów niż miała kiedykolwiek, także wówczas, gdy rap królował we wszystkich muzycznych telewizjach. Film Leszka Dawida, o tytule zaczerpniętym z największego przeboju Paktofoniki „Jestem Bogiem", jest opowieścią biograficzną przede wszystkim o tragicznie zmarłym liderze grupy, Piotrze Łuszczu, pseudonim Magik.
Kim był Magik?
Podobnie jak w wielu innych przypadkach charyzmatycznych wokalistów, choćby Janis Joplin, Jimmy,ego Hendrixa, Jima Morrisona, Kurta Cobaina, Ryszarda Riedla – przedwczesna, nagła śmierć była początkiem mitu, budowała aurę samotnego geniusza, zbyt wrażliwego, by świat zaakceptować, zbyt niezależnego, by się ze światem dogadać. Piotr Łuszcz „Magik" miał 22 lata, gdy w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia wyskoczył z dziewiątego piętra katowickiego bloku. Miał żonę, którą – jak mamy prawo sądzić – kochał, miał dziecko, które kochał na pewno, od kilku dni miał w ręku pierwszą płytę Paktofoniki z rapową rymowanką „Jestem Bogiem, ty też jesteś Bogiem, uświadom to sobie".